Nie patrz na jutro. Dziś jest twoim największym szczęściem.
Ważne są tylko te dni, które jeszcze przed nami… Tak mówią. A gówno prawda! Często sobie to powtarzałam, co w efekcie prowadziło do ciągłego oczekiwania na lepsze. Wciąż na coś czekamy, wciąż liczymy na jutro. Mijamy codzienność powtarzając sobie, że przecież najlepsze dopiero nadejdzie. Czekaliśmy na wakacje, teraz czekamy na wrzesień później będziemy czekać na luty a później znów na wiosnę. Wciąż na coś czekamy i chcemy wierzyć, że to, co nadejdzie przyniesie nam coś lepszego. A tyle dobra wokół nas, że czasem oczekiwanie od przyszłego losu lepszego życia przysłania nam to, co mamy wokół siebie najpiękniejszego, najprostszego.
Dziś czekam na narodziny dziecka, które ma dopiero 5 cm ale mam obok siebie pełne 98 cm i 122 dużych ludzi, którzy potrzebują mojego zaangażowania tu i teraz. Nie matki bujającej w obłokach i wyczekującej przyszłości. Muszę dbać o każdy dzień żeby oczekując nie umknęło mi nic ważnego. A dość ważne rzeczy zadzieją się jeszcze w tym roku. Tomik zostanie uczniem a Natka prawdziwym przedszkolakiem. Mamy również w trakcie realizacji wspólny projekt z mężem owiany jeszcze tajemnicą i wielkimi pokładami pracy. Także dzieje się bezustannie mimo tego, że ja wciąż patrzę w przyszłość i czekam na lepsze. Podniosłam się jednak już z łózka bo wyrzuty sumienia nie dają mi serio spać. Wydaje mi się, że realnie omija mnie życie.
Tak bardzo inaczej jest w trzeciej ciąży. To nie jest to samo dbanie o sobie jak przy pierwszym rosnącym brzuszku. Brzuszek rośnie, wszyscy oczekują jednak wokół jest miliony spraw, które wymagają mojego zaangażowania i uwagi i których wiem, że nie mogę zaniedbać. To chyba jest to, czego obawiają się mamy, które spodziewają się rodzeństwa dla swojego pierworodnego. Jak podzielić miłość i czas. Mi przychodzi już to naturalnie. Priorytety w moim życiu są jasno określone. I choć nieraz trudno mi zachwoać cierpliwość i zacisnąć zęby, łzy lecą niespodziewanie a nastroje robią ze mną co chcą, staram się jak nigdy.