Nie dam rady ich ugrzecznić

Rozbrykane jak króliki, skaczące na każdym kroku, piszczące, krzyczące i szalejące. Bez znaczenia czy to dom, przedszkole, przychodnia czy sklep spożywczy jak tylko mnie widzą wstępuje w nie szał! Sto słów na sekundę, milion myśli i tysiące ruchów, moje oczy tego nie ogarniają, uszy pękają. Kiedy już się przywitam wiszą na nodze i nie wiadomo kiedy włażą na głowę. To tęsknota po całym dniu czy wreszcie zielone światło na szaleństwo bo mama pozwoli? Hmm.

Czasem się zastanawiam nad ilością moich „bądź ciszej”, „nie skacz” „uspokój się na chwilę”, gdyby mnie ktoś tak ciągle pouczał sama wlazłabym mu na głowę i przestała słuchać co do mnie mówi.
Od jakiegoś czasu moja cierpliwość jest na skraju i z tego wszystkiego zaczynam powoli przestawać. Przestaję, skończyłam z tym. Przestaję ugrzeczniać moje dzieci. Stoję obok i czekam 30 sekund aż małe awanturki na podłodze w sklepie skończą się z równie niewiadomego powodu, z jakiego się zaczęły. Spokojnie milczę kiedy biegające po szatni maluchy zapominają, że właśnie założyły tylko jednego buta a drugi wciąż czeka w moim ręku, czekam i ja. Nasłuchuję z zaciekawieniem jak kończą się kłótnie pod tytułem „mamo, ona mi zabrała!” i zgaduję kto tym razem wygra. Trochę to czasem bezduszne, ale przecież każdy swoje problemy musi nauczyć się rozwiązywać sam, a może właśnie lepsza metodą jest kiedy dziecko samo dojdzie do pewnych wniosków niż wtedy kiedy ciągle mu je podsuwam?
Skończyłam z tym, skończyłam z patrzeniem na to co powiedzą inni kiedy moje dziecko jest „niegrzeczne”. A kto powiedział, że dzieci mają być ciągle grzeczne? Czy ma wyrosnąć na kogoś kto ciągle słucha się innych i przejmuje się tylko ich zdaniem? Czym tak naprawdę kierować się w nauce życia, życia naszych dzieci? Czy nie lepiej dać im możliwość dziecięcego szaleństwa w ramach oczywiście granic zdrowego rozsądku bo nie mam tu na myśli bezgranicznego rozpieszczania.
Znam dobrze różnych autorów, wykładowców i książki, nasłuchałam się na studiach i naczytałam w pracy jako psycholog o wielu różnych podejściach do wychowywania i „sposobach” na maluchy, ba! w pierwszych miesiącach życia Tomika bardzo się sugerowałam tym co podpowiadali mi ci autorzy z wielu książek jakie pochłaniałam nocami. Po kilku latach mamowania wiem, że najlepszym doradcą jest intuicja. Może nie raz nas jeszcze zawiedzie, ale takiej jak ma mama nie ma nikt. Intuicja moja chyba woła do mnie głośno żeby dać dzieciom swobodę, choć czasem wydaje mi się nawet, że za bardzo nie mam w tym temacie wyjścia i ta swoboda sama rozgościła się u nas. Lubię ją, lubię szczęście jakie daje ona dzieciom i lubię samodzielność, która dzięki tej swobodzie się się rozwija. Kończę z tym i pozwalam im, pozwalam na większą swobodę w duchu mając nadzieję, że wszyscy wyjdziemy na tym lepiej.

i następna porcja zdjęć, które nie zmieściły się w temacie poprzedniego postu:



sukienka, sukieneczka i bluzka booso

Powiązane wpisy
Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Website Protected by Spam Master


Korzystając z naszego serwisu akceptujesz ustawienia cookie. więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij