Konstruowanie dla dzieci – czyli jak podnosimy młodemu poprzeczkę
Dziś nie jest łatwo znaleźć zabawkę, która nie jest tworem Disneya ani Mattel, żadnym z superbohaterów czy odzwierciedleniem postaci z telewizora żeby zainteresować nią kilkuletniego chłopca i wyciągnąć z niej jak najwięcej edukacyjnych walorów. Zabawkę, która nie puszcza bąków, nie klei się i nie śmierdzi, nie jest śmieciakiem czy przebrzydłą lalką i nie została stworzona do zabijania czy walki.
Temat zabawek to jeden z tych, które mieli mi się w głowie najczęściej. Czy aby nie powinnam kupić mojemu 5 letniemu chłopcu tabletu i puścić do kolegów, którzy ze swoimi wychodzą bawić się niby na podwórku? 100 punktów do lansu przecież, ale co to za zabawa, która polega na patrzeniu w ekran? Nie. Tablet swoją drogą, zabawa z kolegami swoją.
Czy aby nie powinnam kupować pełnych serii zabawek z najnowszych filmów, które nota bene nie są przeznaczone dla niego wiekowo ale zabawki jak najbardziej skierowane do kilkulatków. Nie. Mimo pasjonujących przygód w najnowszym StarWars nie jestem przekonana aby to był film dla małego chłopca.
Czy nie za bardzo podnoszę mu poprzeczkę podsuwając do zabawy coś bardziej wymagającego?
A może właśnie tylko tymi wymagającymi zabawkami potrafię zdobyć jego zainteresowanie na dłużej? Pokazać, że można więcej i bardziej kreatywnie?
Mój Tomik liczy, porządkuje, dodaje i odejmuje. Próbuje czytać i zaczyna pisać. Dodatkowo wziął się za konstruowanie. Bałam się czy klocki Incastro bez bajkowego logo i bez najpopularniejszych bohaterów w tle zdołają go zainteresować. Tym bardziej, że podobną formę miały Plus-Plus (KLIK)
Te jednak nie są już takie łatwe, trzeba trochę pokombinować. I Bingo! Wciągnął się. Klocki wymagają uwagi i precyzji w budowaniu, to naprawdę poziom wyżej. Ciekawy kształt i mnóstwo kolorów od razu wywołują chęć konstruowania samolotów i robotów z zestawów Incastro.
Naprawdę tak rośnie? Myślałam, że mój mały chłopiec będzie wolał zabawy autami i wygłupy a kiedy zasiadł za stołem totalnie odpłynął. Żeby nie szło mu za szybko daliśmy mu w gratisie młodą, która skutecznie przeszkadza, psuje i zabiera najważniejsze części.
To jednak też nie zrobiło na nim większego wrażenia, brał nowe i budował od początku. A ona z fascynacją wpatrywała się w niego z miną mówiącą „JAK on to robi!?” Widać było jego dumę z faktu, że opanował nową, nie łatwą rzecz, że umie robić coś czego Natka nie potrafi. Sam decyduje co, jak i dla kogo ułoży. Inaczej przecież buduje się coś dla siebie a inaczej kiedy trzeba popisać się przed kimś – np. młodsza siostrą, dla której sposób składania tych klocków to nadal czarna magia.