Dlaczego kobiety wciąż wolą w domu a mężczyźni w terenie?
Chyba nigdy nie nadejdzie jednak taki dzień kiedy stereotypowy podział ról się zmieni. Kobiety jednak wciąż ciągnie do domu a faceta niezmiennie do pracy. Ona stojąc w kuchni przy garach zerka przez okno na ogród pełen dzieci i na niego silnego i opalonego … ogrodnika. Wróć, męża! 😉
Mimo wygłaszanych wszem i wobec feministycznych haseł o równouprawnieniu ten dom zawsze jest kobiecą oazą spokoju. Ona tu się czuje dobrze, tu tworzy rodzinny klimat. A jak jest z mężczyznami?
Ilekroć próbuję zachęcić mojego męża do pokochania naszego gniazdka za każdym razem się zniechęcam i zastanawiam: Co go tak wyciąga z tego domu?! Czemu nie posiedzi, nie odpocznie tylko wstaje rano z pierwszym dzwonkiem budzika i nawet żadnej drzemki sobie nie włączy. Zorganizowany i wystylizowany wychodzi z zadowoleniem do PRACY. Zostawiając za sobą smutno wołającą górę naczyń w zlewie i stos prania w łazience. Woli wyjść i nie patrzeć, czy jak?! Sama już nie wiem. Jedno jest pewne popołudniami nic się nie zmienia, przekroczy tylko próg domu, spojrzy na dzieci i już planuje rowerową przejażdżkę, no nie posiedzi. No zawsze woli w terenie..
Ja za to uwielbiam być w domu (mam to pewnie po mamie) potrafię sobie wziąć nawet wolny dzień na prasowanie! Odkąd postanowiłam w tym wpisie brać sobie jeden dzień w tygodniu wolnego tak trzymam się tego i udaje mi się to nawet średnio raz na miesiąc 😉 Ale równie dobrze mogłabym się ze swoją pracą przenieść do domu. Do własnego stołu na własnym krześle, z własną górą naczyń do zmywania.
Lubię mieć pracę/zajęcie, które nie ma ograniczonych czasowych ram. Kiedy przed urodzeniem Natki pracowałam jako Doradca Biznesowy w jednej z sieci komórkowych uważałam, że to najlepsza praca na świecie. Sama ustalałam sobie spotkania (zazwyczaj) i sama organizowałam czas pracy. Dzięki temu mogłam spać do południa kiedy chciałam albo zrobić 2 godzinną przerwę na kawę. Kochałam to, że mogłam być z tym wszystkim w domu choć kilka dni tygodniu spędzałam w trasie.
Teraz kiedy bloguję, myślę jednak, że to jest lepsze! Tu nie czekam nawet na zlecenia żeby móc je obsadzić godzinowo w kalendarzu, tu ja sama o nich decyduję! Ha! Dodatkowo kontakt z klientkami z naszego sklepu codziennie dodaje mi skrzydeł a to, że jest to głównie kontakt internetowy pozwala mi nadawać z każdego miejsca na ziemi.
I chociaż jeszcze jakiś czas temu marzyłam o tym żeby się wyrwać z domu z tych pieluch, kupek i kaszek tak dzisiaj uwielbiam te domowe dni spokoju pod warunkiem, że zostaję tu sama. Wtedy mam czas na to co trzeba, czyli robotę i przemyślenia. Poza tym całym zgiełkiem i upałem miasta, poza biurowymi odgłosami drukarek ze swoim własnym bałaganem i własnym praniem, czekając na tego opalonego „ogrodnika”, który ciągle woli poza domem.