Cholernie trudna sztuka rezygnacji
A gdybym Wam powiedziała, że życie to nie sztuka wyboru, a umiejętność rezygnacji? Gdybyśmy nauczyli się mniej chcieć, być bardziej uważni, pozwalać sobie odpuszczać, nie wymagać od siebie aż tyle? Brzmi dobrze, ale to cholernie trudne!
Usłyszałam ostatnio od pewnej mądrej osoby: „Pani o siebie wcale nie dba!” i dźwięczy mi to w uszach od tygodni. „Pięknie Pani wygląda i na zewnątrz wszystko się zgadza, tylko pozazdrościć ale niszczy się Pani od środka!” I tak zaczęła się nasza rozmowa, od mojego rzewnego płaczu przez długie minuty. Od razu zrozumiałam o co jej chodzi. Tak, jakbym dostała z liścia w twarz.
Ciągle chcemy więcej, nie umiemy wybierać, a w rezultacie to nawet chcemy wszystko! Kręcąc się ciągle w kołowrotku oczekiwań biegamy w sumie w kółko. To się nigdy nie kończy, a my i tak nie dosięgniemy tego upragnionego ideału. Gonimy nie za tym, co trzeba. Nie da się mieć wszystkiego, do celów dążymy małymi kroczkami. Sukces osiągniemy skupiając się mocno na jednej rzeczy. Do diabła z multitaskingiem! (Multitaksing – wielozadaniowość)
Ktoś kiedyś mądrze powiedział, że każdą drogę powinniśmy zaczynać od zaplanowania odpoczynku. To niezbędne. Uważność, relax, oddech, odpoczynek! Bez tego nie zajedziemy daleko, mimo, że wydaje nam się to możliwe. Niestety ciało jest mądrzejsze od naszego mózgu i pokaże nam to w końcu na siłę. W końcu zużycie dopadnie nas dobitnie.
Nikt o tym nie mówi, ale każdy z nas ma dość. Zastanawiamy się kiedy to się skończy i jak to się stało, że wpadliśmy w tę pułapkę. Robimy wszystko za wszelką cenę, wielkim kosztem. O trudnościach się milczy w tym świecie nastawionym na sukces i ciągły rozwój. Dużo o tym myślę, sama nie pozwalam sobie na słabość, zmęczenie, wciąż żyję z przekonaniem, że wszystko się da. Wszystko!
Nie chcę już chcieć wszystkiego. Idealnego obrazu matki i żony. Pracy ponad siły, dążenia do sukcesu. Wykańczającej kreatywności i realizacji zadań i list bez przerwy. Wiecznego wracania do formy sprzed ciąży czy dopasowania się do obecnego kanonu piękna. Przez to wszystkochcenie nigdy nie poczuję się wystarczająca! Przekonałam się, że nie zawsze ma się to, co się chce nawet kiedy się bardzo, bardzo chce i pracuje się na to ciężko. Boleśnie zrozumiałam, że dążąc wciąż do wszystkiego lepszego zapominam w sumie kim tak naprawdę jestem.
Dałam się ponieść losowi. Zaczęłam akceptować. Przestałam się szamotać, szarpać i uciekać byle do przodu.
Zrezygnowałam z dużych zakupów, przecen w Zarze i nowości na lato. Kupuję mniej, a lepsze. Pojedyncze, uniwersalne sztuki. Przeglądam szafę, przymierzam to, co mam i chodzę latami w tym samym. Żeby dobrze się czuć, zostawiam tylko te rzeczy na 100% !Dobra szafa, to sztuka rezygnacji.
Zrezygnowałam z przyjaźni ze wszystkimi, robienia na wszystkich wrażenia, podobania się i zabiegania o względy. Nie potrzebuję 100 znajomych pojawiających się od czasu do czasu. Zostawiłam sobie w serduszku garstkę dobrych ludzi, którzy zawsze są za mną. Żeby mieć czas na prawdziwych przyjaciół, rezygnuję z byle kogo. Dobra przyjaźń, to sztuka rezygnacji.
Zrezygnowałam z dudniącego mi wciąż w głowie rozwoju osobistego i dążenia do sukcesu. Z tego bełkotu, że do czegoś wielkiego dojdę tylko ciężką pracą. Po co mi mordercze dążenie do czegoś, co prowadzi mnie tylko do większego stresu. Nic na siłę, mam tu bardzo dużo, tego co już mam! Nie chcę już ciągle pracować, czy myśleć non stop o pracy. Każdego dnia bez wytchnienia. Bo mi coś ucieknie, bo ominie, bo nie będę nadążać, bo nie będę lepsza, szybsza, bardziej wydajna czy pomysłowa.
Zrezygnowałam z bycia miłą dla każdego. To chyba już przychodzi z biegiem lat bo mam wyrąbane, że ktoś mnie nie polubi albo przestanie się odzywać. Że nie zdobędę zaufania albo sympatii obcych osób, na których wcale mi nie zależy. Ja jestem najważniejszą osobą w moim życiu, muszę o siebie dbać!
Życie to sztuka rezygnacji. Uczę się rezygnować, mieć mniej i chcieć mniej. Zmieniam powoli myślenie, którego byłam pewna, że nie da się zmienić. Mniej przedmiotów, mniej zakupów, mniej śmieci, mniej stresów, mniej nie moich ludzi i relacji na siłę, mniej chcenia, mniej walki, mniej myślenia. Mniej wszystkiego! Wszyscy tego chcemy, tylko nikt o tym nie mówi!
Z czego mogę zrezygnować?
W pierwszej kolejności ze zbyt dużych oczekiwań wobec siebie. To konieczne.
„Gdy wyschnie ocean oczekiwań, siądziesz przy źródle radości.”
Jak zwykle ten tekst jest nie tylko d Ciebie ale i do mnie samej, bo sama nie jestem święta. I jak zawsze napisanie tego i poukładanie sobie tego stanowi dla mnie element terapii. Uwielbiam zapisywać myśli, uwielbiam, kiedy udaje mi się je tak złapać.
Przeczytaj jaką moc ma zapisywanie myśli.
Jak zrezygnować?
Wyobraź sobie jak by to było zmienić myślenie z „czego nie mam, co mi jeszcze potrzeba?” na ” co już mam i co mogę z tym zrobić?”
„A teraz, kiedy już nie musisz być doskonała, możesz być po prostu dobra.”
Zadaj sobie pytanie:
- Czy naprawdę tego potrzebuję?
- Co tak naprawdę już mam?
- Co mogę zrobić z tym, co mam?
- Co mogę odpuścić?
- Co mi sprzyja?
Co potem?
Kiedy skupiasz się na tym, czego Ci brakuje tracisz to, co masz. Kiedy zaczniesz się skupiać na tym, co masz, dostajesz to, czego Ci brakuje.
Rezygnując z nadmiaru, robisz miejsce na to, co najważniejsze. W przestrzeni, relacjach i w życiu. Przestań nakładać na siebie jeszcze więcej i więcej. Więcej obowiązków, zadań, działania, produkowania, realizowania, rzeczy do zrobienia jednocześnie. I bardzo chciałabym zdjąć tę łatkę przegrywu dla osób, które potrafią rezygnować, nie dociągać projektu do końca, zmieniać zdanie, kierunek i cel. W naszym świecie to niestety częste. Zostajesz po dobrej stronie dopóki robisz ponad siły, spróbuj odpóścić – będzie cholernie ciężko!
Ale warto, TY jesteś najważniejszą osobą w swoim życiu! Dbaj o siebie.