Jestem pewna, że dasz sobie radę, Synku! Czyli jak pomagać dziecku w nauce, nie pomagając.
Jak pomóc dziecku w nauce?
Jestem pewna, że dasz sobie radę, Synku! Czyli jak pomóc dziecku w nauce, nie pomagając.
Jestem z tych matek, które na placu zabaw krzyczą „Biegnij szybciej! Skacz wyżej! Uda Ci się!”. Nie z rodzaju tych, które ciągle mówią: „Uważaj, bo się pobrudzisz”, „Nie skacz, bo złamiesz nogę”, „Nie jedź tak szybko, bo się przewrócisz”. Jednym słowem, pcham moje dzieci do przodu ile wlezie, a nie hamuję. Choć czasem chciałoby się zamknąć ich dla bezpieczeństwa w pokoju, każdego osobno i nie pozwolić na to, żeby ten okrutny świat zrobił im cokolwiek złego. Ale nie chcę, ja chcę żeby moje dzieci przeżyły swoje życie po swojemu i własnymi siłami, mimo tego, że czasem się o nie panicznie boję i zaniosłabym je na rękach na koniec świata. Mało tego, uczę się wciąż jak ta postawa jest ważna dla moich dzieci i dla mnie.
Jak pomóc dziecku w efektywnej nauce?
Jedną z najlepszych rzeczy, jakiej mogli mnie nauczyć moi rodzice, to samodzielność. To również nieodparta chęć dążenia do celu i ambicja. To w końcu poleganie na własnych umiejętnościach, lub też świadomość ich braku. Ale na pewno to, za co im jestem również wdzięczna, to umiejętność liczenia na siebie od małego. Tego chcę też nauczyć własne dzieci, odkrywania w sobie chęci i dążenia do celu.
Zaczynamy naukę w zerówce.
Przed nami bardzo ważny etap (współczuję, Synu! Szczerze!) Rozpoczęcie edukacji szkolnej. W tym roku na poważnie mój sześciolatek idzie do zerówki. Mam w związku z tym wiele obaw, ale najbardziej boję się jego gotowości po tym roku do szkoły. Już teraz o tym myślę i już teraz kombinuję.
Nauka przez zabawę jest najfajniejsza!
Bawimy się od jakiegoś czasu zestawami edukacyjnymi dla sześciolatków Kapitan Nauka, które mają pomóc Tomikowi doskonalić kompetencje matematyczne, logiczne i językowe. To seria zagadek obrazkowych, po które dziecko sześcioletnie bardzo chętnie sięga. Kiedy woła mnie do zabawy, moja rola szybko kończy się na czytaniu polecenia, a on w kilka sekund rozwiązuje zadania! Zmienia karty z pytaniami według uznania, a kiedy chce coś poprawić zmazuje mazak palcem ze śliskiej powierzchni. Zabawa i nauka w jednym to to, co mamy lubią najbardziej. Przemycanie ćwiczeń w tak łatwej do przyjęcia formie to dla Tomika strzał w dziesiątkę!
Moje dziecko jest już gotowe do szkoły.
Musze przyznać, że czuję się jak wariatka, kiedy każde poprawnie rozwiązane zadanie wzrusza mnie na nowo, poważnie łzy kręcą mi się w oczach. Tak samo było jak nauczył się wiązać buty, albo kiedy wypadł mu pierwszy ząb. Mój mały chłopczyk staje się dorosły i samodzielny. Gdyby nie trafiła mu się matka – psycholog, pewnie szedłby już do szkoły 😉
Kiedy widzę go takiego dużego, ogarniętego i mądrego – zaczynam się bać. On niedługo idzie do szkoły a ja tego nie chcę. Nie chcę, żeby szkoła zabiła w nim tę spontaniczną chęć odkrywania nowego, ten zapał do pracy, ćwiczeń i poznawania świata. Nauka przychodzi mu teraz tak łatwo, że nie mogę się nadziwić. Ten prawdziwy zachwyt, szczera radość i żywe zainteresowanie, które chciałabym, aby trwały jak najdłużej.
Ale nie zawsze tak było. Tomik jest leniwcem. Jeśli nie chce czegoś zrobić, to trudno go przekonać. Jeśli jednak czegoś bardzo chce w mig zamienia się w pędzącą błyskawicę. Wystarczy mądra motywacja, ale na nią trzeba mieć dobry pomysł.
Zastanawiam się ciągle nad tym, co powinnam robić żeby jego przygoda ze szkołą zaczęła się prawidłowo. Jak mądrze go wspierać, żeby nauczył się samodzielności jednocześnie potrafiąc poprosić o pomoc.
Jak wspomagać dziecko w nauce, nie przejmując jego obowiązków?
Po 1 nie wyręczaj.
Troszczę się o swoje dziecko, dlatego nie będę za niego odrabiać lekcji. Nie chcę ślęczeć codziennie nad JEGO zadaniami i czytać JEGO czytanek. Nie zamierzam interesować się JEGO pracą domową i upiększać JEGO rysunków. Chcę, żeby wiedział, że to JEGO obowiązek i on będzie za niego rozliczany. Ja swoje piekiełko przeżyłam. To JEGO sprawa, jak wypadnie w szkole, wśród nauczycieli i swoich kolegów. To JEGO starania będą dla niego najważniejsze i JEGO samodzielne osiągnięcia najcenniejsze. Czerpanie radości z własnych dokonań i własna chęć do nauki to moim zdaniem najważniejsze rzeczy na starcie.
Po 2 wspieraj.
Nie jestem za tym, żeby kurczowo trzymać się postawy, że jego nauka to tylko jego sprawa i nie kiwnąć palcem, odwracając się na pięcie. Nie o to chodzi. Chcę zostawić mu pole do popisu, ale wiem też, że będą momenty, kiedy miło będzie współpracować. Kiedy więc mnie poprosi postaram się pomóc i na pewno nie zapomnę o docenianiu jego starań. Jestem często pod wrażeniem jego możliwości i pracy, dlatego chcę żeby wiedział, że dzięki temu może coś osiągnąć.
Uwierz w swoje dziecko, to wyjdzie Wam tylko na dobre.
Jestem pewna, że da sobie radę. Sam, w końcu to JEGO życie i musi odnaleźć w nim swoje miejsce. Musi poznać swoje możliwości i siły i w nie wierzyć. Dlatego postaram się być blisko, lecz nie bezpośrednio z nim w książce, zeszycie i przy biurku. I jestem pewna, że on mi też kiedyś za to podziękuje!
Pomoce z serii 100 zabaw znajdziecie na stronie KapitanNauka.pl