Łatwo jest zostać tatą. I to nie takim, który tylko pomaga mamie.

Jak to jest być tatą? Wszędzie słyszę tylko o Super women, Wonder women, perfect moms, kobietach-robotach do zadań specjalnych i idealnych mamuśkach. Sama chciałabym nią być. Piszę najczęściej z perspektywy matki, zdanie ojca pozostawiając jemu. Widząc go po drugiej stronie obiektywu, każdy post jest z jego udziałem, jednak wciąż pozostaje niewidoczny. To ja gram pierwsze skrzypce, tu i w domu i wydaje mi się, że jestem taka przewspaniała w tej swej wspaniałości. A tu dupa. Taka wspaniała i sama to ja sobie mogę, co najwyżej poryczeć w poduszkę w chwili, kiedy nie mam już na nic siły. To on jest tu najmocniejszy. Bez niego nie ma nic, nie ma mnie, bloga nie ma. On jest zdania, że łatwo jest zostać tatą. I to nie takim, który tylko pomaga mamie.

Tego nie da się już ukryć, wpis będzie w hołdzie tatusiom. Ich silnym ramionom i nieocenionej cierpliwości do żon, dzieci i całego tego bajzlu. W podziękowaniu za ich siłę i mądrość. Za to, że dają nam myśleć, że to my mamy zawsze rację dla świętego spokoju. Za to, że tak dobrze wiedzą, kiedy przytulić i przemilczeć, kiedy zabrać dzieci na dwór i dać chwilę na oddech ( i porządki). Za to, że znają tak dobrze nasze humorki i humorki dzieci i tak pięknie obracają je w żart! Z wdzięczności za każdy wspólny poranek, bo domu bez niego już sobie nie wyobrażam, i za to, że codziennie do tego domu wraca. Choć nie każdy ma takie szczęście. A nie każdy i ochotę nawet.

Po każdym weekendzie modlę się w podzięce za tę rodzinę, dom i za niego. Za to, że mam kogoś, kto chroni mnie i broni jak lew, często przed samo destrukcją. Że nie rozwodzi się ze mną tak często, jak ja z nim i może wtedy, kiedy ja już nie mogę. Za to, że ramię ma tak silne, by utrzymać mnie na powierzchni i jeszcze do tego pchać do przodu. Za spokojny nasz byt w miarę i za to, że nie muszę pamiętać kiedy jest płatność za ratę kredytu. Dziękuję za pewność, że rano obudzi mnie buziakiem na dzień dobry, a ja nie muszę się martwić tym, czy zadzwoni budzik. Za to, że co wieczór wysłucha moich rozterek no i jednak weryfikuje trochę moje spojrzenie na ten świat. Za to, że dzięki niemu moje dzieci często widzą mój uśmiech z rana, bo noc była dobra choć musieliśmy na zmianę wstawać do dzieci.

Bo my, matki gadać to umiemy. Chwalić się i żalić, hejtować i uwielbiać siebie na wzajem. Jednak tak dobrze nam w tej roli nie tylko dzięki dzieciom, które nam ją nadały ale również dzięki tatusiom. Dzięki ich silnym ramionom i męskiej powściągliwości. Nie ma nic piękniejszego w tej naszej matczynej krainie szczęścia niż ojcowskie spojrzenie pełne miłości i rodzicielskiego zrozumienia. Nic lepszego niż to, że nie musimy same ryczeć w poduszkę bo jest ktoś, kto może, kiedy my już nie możemy. Łatwo jest zostać tatą. I to nie takim, który tylko pomaga mamie. musimy im dać szansę, dziewczyny. Niech zrobią to trochę po swojemu. I życzę każdej z Was, by wasze dzieci patrzyły na tatusiów z taką miłością jak patrzą na swojego moje dzieci.

 

 

 

Powiązane wpisy
Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Website Protected by Spam Master


Korzystając z naszego serwisu akceptujesz ustawienia cookie. więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij