Tylko dzieci to potrafią, szczerze im zazdroszczę
Nie znam piękniejszego widoku, oprócz śpiących dzieci oczywiście, jak widok dzieci bawiących się razem. Kiedy Tomik z Natką zamykają się w swoim królestwie wiem, że w trosce o swoje nerwy nie powinnam do nich wchodzić. Wiem też, że jeśli znikają tak na długie godziny robią w pokoju coś niesamowitego. Tylko dzieci to potrafią. Są pilotami samolotów albo walecznymi rycerzami, bronią zamku albo bawią się w laboratorium. Na środku zapewne leżą wszystkie pluszaki a szafki i półki świecą pustkami, bo wszystkie zabawki poszły w ruch. Ich zabawa często wprawia mnie w zakłopotanie bo sama bym tak chciała. Ale dorośli już tego nie potrafią, stracili z biegiem lat swoje fantazje i spontaniczność, zyskali za to trochę wstydu i powściągliwości. A dziecięca zabawa jest tak fascynująca, chciałabym aby pamiętali jej smak na jak najdłużej.
Tylko dzieci to potrafią. Tak bardzo mi szkoda, że ja sama tak nie mogę. Nawet jeśli bym chciała, nie mam już na to czasu. Kiedy już mam czas odchodzi mi ochota więc pozostaje mi pogodzić się z tym, że to już nie dla mnie. Dziecięca zabawa jest dziecięca i już nigdy później nie jest taka sama. Zrobiłam ostatnio eksperyment. Od długiego już czasu moje dzieci nie oglądają bajek, telewizji, nie dotykają tabletów. Z początku było trudno, upominały się często, nie wiedziały co mają ze sobą zrobić, nudziły się. Z biegiem czasu jednak stało się coś niesamowitego, zaczęły odkrywać swoje zabawki. Fakt, bałaganu mam z tego więcej niż z zabawy tabletem ale patrząc na te scenki podczas ich wspólnych wygłupów wybaczę im każdą rozrzuconą po katach rzecz. Raptem w ruch poszły wszystkie gry, których wcześniej nawet nie zdążyli poznać. Odkryli sterty starych drobiazgów, którymi bawią się teraz w każdej chwili. Poza weekendami nie mają zbyt wiele czasu aby tak po prostu posiedzieć w pokoju i się bawić ale teraz wykorzystują na to każdy możliwy moment. I robią to razem. Bardzo się cieszę, że chwilowo zamienili tablety na swoje towarzystwo i mam nadzieję, że to docenią na dłużej. Nic bowiem tak nie rozwija dziecięcego umysłu jak kontakt z drugim człowiekiem, nawet najlepsze aplikacje na smatrfonach. Polecam książkę „Mózg dziecka, przewodnik dla rodziców” A. Bilbao dla wszystkich rodziców małych dzieci. Warto co jakiś czas przypomnieć sobie, co tak naprawdę jest dla maluchów dobre.
Do tego fajnego duetu brata z siostrą dołącza właśnie młody. Mimo krążących wkoło wirusów, które w mojej paranoi już prawie widzę gołym okiem, staram się aby cała trójka spędzała już razem czas. Zazwyczaj sprowadza się to tylko do ukradzionych chwil razem między codziennymi obowiązkami, do pogłaskania, zagadania, lulania w leżaczku. Ale kiedy przychodzi weekend mamy tego czasu dla siebie więcej. Wtedy robi się w domu tłumnie i jednoczymy się bardziej. Młody ląduje razem z nami na podłodze i mam nadzieję, że już czuje, że należy do drużyny. Postawiony nisko leżaczek pozwala mu na to. Jest w zasięgu ręki i w pobliżu dzieci. Dzięki temu między dziećmi widać już prawdziwe początki pierwszych relacji. I choć on jeszcze im nie odpowiada ani nie reaguje zbytnio na ich zaczepki musi się powoli przyzwyczajać. Już niedługo będą jedną drużyną.
Leżaczek Babybjorn – fotelik i kołyska w jednym. Antoś go uwielbia, uspokaja się w nim i łatwo mu wtedy obserwować otoczenie czyli nas 😉 Ruchem swojego ciałka wprowadza leżaczek w ruch kołysania i widać bardzo mu się to podoba. Na lato mamy zmienną tapicerkę do niego, bardziej siateczkową i przewiewną. Babybjorn ma mnóstwo kolorów i rodzajów tapicerek, wszystkie obejrzycie na Scandinavian Baby