Miesiąc po cesarce wychodzimy na prostą a dalej to już tylko z górki.
Cesarka kojarzy się z bólem, bo to operacja. Nie jest łatwo się do niej przygotować i nie jest łatwo po niej dojść do siebie. Natura jednak obdarzyła mnie aż nadto, dając mi dzieci olbrzymie. Cesarka zatem była dla mnie koniecznością. Nie taki jednak diabeł straszny… bo i po tym można dojść do siebie i zapomnieć. I tak właśnie się stało. Miesiąc po cesarce wychodzimy na prostą a dalej to już tylko z górki. Jeśli jesteście ciekawe jak czuje się mama miesiąc po cesarce – to wpis dla Was.
Pierwsze dni były komiczne. Turlałam się na łóżku używając najdziwniejszych partii mięśni aby przekręcić się na bok lub zejść. Odkryłam tyle konfiguracji ułożenia ciała aby zrobić coś ze sobą, których dotąd nie znałam. Opracowałam sobie systemy wstawania (z łóżka schodzimy w stronę nóg, nie bokiem), z których mogę być dumna bo dały mi dużo możliwości do szybkiej samodzielności. Potrafię już siedzieć z dziećmi przy zabawie na podłodze i daję radę już sama z tej podłogi wstać! Mogę śmiało powiedzieć, że jestem już w pełni sił. Jeszcze bardziej niż tydzień czy dwa tygodnie temu, kiedy i tak robiłam już wszystko ale teraz idzie mi o wiele lepiej.
Wchodzę już zgrabnie po schodach. Chodź nadal tak wolno, że zanim dojdę z Antosiem na górę, pozostałe dzieci rozbiorą się już do skarpetek na klatce. Ale wciąż uważam na wagę mego dziecka. Waży już pewnie z 6,5 kg a mi nie wolno tyle dźwigać 😉 mam pozwolenie do 5 kg no ale cóż, licze na to, że nikt nie zauważy ;P Trochę jednak czuję strach przed wizją rozdarcia brzucha przy nadwyrężeniu sił i choć wiem, że to niemożliwe unikam zbytniego wysilenia jak mogę.
Wciąż karmię piersią. Choć bałam się, że nie będzie kolorowo to nam się udało! I nie myliłam się sądząc, że znów pokarmu będę miała dla połowy osiedla, więc zapraszam wszystkich spragnionych. Starczy i dla Was. To jest mój sukces, bo nawet jeśli z początku bolało i musiałam się tego od nowa nauczyć to nie poddałam się w najtrudniejszych chwilach. Teraz te momenty karmienia są dla mnie nagrodą a o bólu i trudnościach już dawno zapomniałam. Doszły mnie kiedyś słuchy, że po cesarce trudno o karmienie piersią, że może nie być pokarmu lub karmi się krótko. Bzdura. Od razu też zaczęłam jeść wszystko eliminując jedynie myśli w głowie o odstawieniu nabiału czy jakichś tam warzyw. Dziś wsuwam już czekoladę z orzechami a dziecko o dziwo żyje i ma się dobrze.
Okiełznałam bliznę. Jest już moja, nie zachowuje się jak ciało obce na mojej skórze, mogę ją dotknąć, masować i smarować do woli. Porzuciłam z nieopisaną radością poporodowe gacie, które pozwalały na wietrzenie blizny i nie uciskały jej. Nic mnie już nie boli. Czasem tylko coś w boku, jakby mnie ktoś nieźle przekopał leżącą na ulicy ale tłumaczę sobie, że pewnie podczas operacji zostawili mi coś w brzuchu i to dlatego. Wciąż smaruję bliznę BLIZANem i coraz bardziej mi się to podoba. Przyzwyczaiłam się a systematyczne używanie weszło mi już w krew. Dzięki temu mam pewność, że wszystko ładnie się rozejdzie. Blizan stosuję też na kilka rozstępów, które zostały na brzuchu. Muszę doprowadzić ciało do porządku. Zaczynam się rozglądać za nową bielizną, zaraz koniec połogu…
Jeszcze nie ćwiczę. I nie zamierzam. Mój brzuch wygląda już coraz lepiej jednak na wagę jeszcze nie wchodziłam. Nie będę jednak zaczynała jeszcze ćwiczeń bo wydaje mi się, że przy trójce dzieci to i tak niezły maraton.
Tym razem nie mam bóli głowy ani pleców. To być może spowodowane jest innym rodzajem znieczulenia, które dostałam. Po zewnątrzoponowym, pamiętam jak przez długi czas męczyły mnie bóle. A może to nadmiar obowiązków nie daje mi myśleć o czymkolwiek innym? Jednym słowem mam wszystko w garści. Miesiąc i po bólu. Jestem już na prostej i teraz już tylko z górki!