Nie umiem w dorosłość. Na jaki świat ja wydałam dzieci?
Nie umiem w dorosłość. Nie umiem w macierzyństwo.
Wydaje mi się, że nie jestem gotowa na tę dorosłość. Moja mama mówi, że kiedyś było łatwiej, stabilniej, bezpieczniej. Kiedyś wszystko było prostsze i wydawało się, że idzie w dobrym kierunku. A dziś? Dziś nie czuję się bezpiecznie. Dziś nikt nie potrafi określić dokąd to zmierza, gdzie nas zaprowadzi. Nikt nie powie jak żyć. Dziś nie ma już sprawdzonych scenariuszy. Nikt mi nie potrafi powiedzieć jak mam wychować własne dzieci. Nikt nie potrafi mi odpowiedzieć na pytanie jak mam utrzymać rodzinę. Nikt nie podpowie mi dokąd zabierze nas przyszłość. Każdy kto podejmuje tę próbę poddaje się porażkom. Wszelkie próby rozwiązania tych problemów kończą się wojną. Już nawet nie dyskusją i sprzeczkami. Kończą się wojnami i obelgami. Ludzie plują na siebie jadem. Kobieta kobiecie wygryza gardło nie znając jej nawet. Mężczyzna zabija bezbronnego mężczyznę na oczach tłumów. Nie ogarniam.
Nie wiem jak mam wytłumaczyć teraz dzieciom to, co się dzieje. Nie umiem odpowiedzieć na tak trudne pytania. Nie bardzo wiem co mam robić. Nikt nie nauczył mnie żyć w obliczu takich dramatów i tragedii. Kiedy usłyszałam o tym wszystkim tak bardzo się przestraszyłam i poszłam utulić moje dzieci. Do tej chwili ledwo oddycham. Powiedziałam im, że bardzo ich kocham ale w duchu pomyślałam, jak bardzo współczuję świata na jakim przychodzi im żyć. Będzie trudno, coraz trudniej.
Nienawiść wygrywa z miłością.
Miłość przegrywa z nienawiścią. Dobro przegrywa ze złem. Człowiek przegrywa z barbarzyńcą. Społecznicy przegrywają z napastnikami. Życzliwość przegrywa z cwaniactwem. I w końcu nikt z nas nie będzie wiedział jak żyć.
Nie wiem co powiedzieć, żeby moje słowa nie okazały się jednym wielkim banałem. Po prostu tak bardzo mi przykro. Mam nadzieję, że mamy w sobie jeszcze resztki człowieczeństwa, które pozwolą nam się w tym wszystkim choć trochę bardziej zjednoczyć.