Oddaj obowiązka
Mimo, że nikt tak nie umyje tych słodkich wałeczków jak ja i nikt nie wymasuje tych malutkich stópek delikatniej. Wiem, że nikt, kompletnie nikt nie potrafi tak łaskotać przy nakładaniu balsamu… to jednak czasem musi się ktoś znaleźć. Oddaję obowiązka, jeden po drugim, trzeci i czwarty i jedyne co dziś już czuję to ulga. Obowiązka oddam czasem dzieciom, czasem mamie, czasem mężowi. Zrzucam z siebie, odpycham i wręczam w prezencie. Udaję, że nie moje albo pozoruję pomyłkę. Uciekam i nie odwracam się za siebie. Dziecko ma matkę i ojca, obowiązka ma i matka i ojciec. Kropka.
Dziś już szczerze nie chce mi się nawet udawać, że chodzi tu tylko o wzmacnianie więzi tata-dziecko. Potrafię przyznać otwarcie, że po prostu moje ręce już nie wystarczają. Z chęcią oddaję obowiązki, jeden po drugim, trzeci i czwarty i jedyne co już czuję to ulga. Pozwalam, wpuszczam i potrafię zaufać. Kiedyś byłam niepewna, podglądałam jak im idzie, czekałam w gotowości do pomocy lub odpowiedniej instrukcji obsługi. Czekałam na to, co zrobi źle. Ten Ktoś, ktokolwiek ale każdy nie-ja. Dziś mam już tę pewność, że oddaję te czynności w dobre ręce. Choć nie moje ale silne, kochające i równie obowiązkowe. Ręce taty mają swoją magię, jego uśmiech ma swój czas a każdy inny niż mamowy sposób rozwiązywania problemów uczy więcej niż nam się wydaje. Poszerza horyzonty, rozluźnia zazwyczaj i pomaga spojrzeć na wszystko z tej drugiej strony.
Tyle się mogę od niego nauczyć. Luzu, spontaniczności i tej niedoskonałości. Dowodów na to, że zrobione inaczej też jest dobre. Zrobione przez kogoś innego też wystarczy. Ważne, że zrobione. Staram się jeszcze wyrzucić ze łba poczucie odpowiedzialności nawet za to, co nie ja robiłam bo obowiązkowość moja nawet tam już sięga. Ale dojdę i do tego, jestem na dobrej drodze. Czasem wystarczy odwrócić się na pięcie i wyjść. Zrzucić z siebie, odepchnąć i wręczyć komuś w prezencie. Udawać, że nie Twoje lub upozorować pomyłkę.
Nie bój się oddać fartucha i przyznać, że ktoś może być w czymś tak dobry jak Ty. Oddaj obowiązka, nie jest tylko Twój. Ja się nauczyłam. Oddaję z chęcią. Jeden po drugim, trzeci i czwarty i jedyne co dziś już czuję to ulga, że jest ktoś, kto robi to równie dobrze, jak ja. On też już wie jaką temperaturę ma mieć woda, gdzie ustawić wanienkę czy który wziąć płyn do kąpieli. Wie kiedy trzeba wykąpać, gdzie przebrać i jak udać, że zapomniał umyć włosy. Ja też czasem zapominam, jak już mi się szczerze nie chce. I wiem, że tak też można. Odpuszczać czasem i żartować. Zrobić coś niedokładnie, nie do końca lub inaczej. I tak jest ok, bo jest zrobione. A zrobione może być lepsze od doskonałego.
Arbonne – wegańskie kosmetyki ze starannie dobranymi recepturami. W ich składach nie znajdziecie ponad 2000 szkodliwych dla skóry składników. To więcej niż jest wymagane ponieważ arbonne dba o zdrowie wyjątkowo dobrze. Kosmetyki nie zawierają olejów mineralnych, SLSów, parabenów, aluminium, sztucznych zapachów i barwników. Wielkim plusem jest brak soi, laktozy i glutenu. No i to, co dla mnie równie ważne od niemal 40 lat nie są testowane na zwierzętach.