Słyszałam gdzieś kiedyś, że są takie dzieci, które uwielbiają podróże!
Słyszałam gdzieś kiedyś, że są takie dzieci, które uwielbiają podróże! Wniebowzięte w samochodzie, zafascynowane w samolocie, spokojne w pociągu. Szczęśliwe i zadowolone przypięte mocno pasami. Podobno są. Takie, które całą drogę śpiewają piosenki, liczą drzewa i grają w łapki. Mówią, że da się z nimi zwiedzić pół świata! Bliżej mi jednak do rodziców takich przypadków, które po 10 minutach utrzymania pozorów zaczynają koncert. Albo bajka albo życie, masz wybór matka i koniec. I tu zaczynają się schody, kiedy rzeczywistość mija się z moimi wyobrażeniami dość ordynarnie, a ja już na wstępie wyprztykam się ze wszystkich pomysłów i trików. Żeby utrzymać pokojowe warunki, emocje w garści i nerwy na wodzy trzeba się nieźle napracować. Wizja 8 godzin w samochodzie na najwyższych obrotach nie zachęca…
Podróży z dziećmi nie da się porównać do lekcji jogi, medytacji czy spokojnego snu. To raczej impreza na autostradzie na cztery fajery i wielki młyn, prawda? Ogarnąć towarzystwo nie jest łatwo i nie ma gdzie uciec nawet. Bo matka, żeby zapanować nad rzeczywistością musi mieć zaspokojone własne potrzeby. Moją pierwszą i najważniejszą jest bezpieczeństwo dzieci. Wiem, powinnam powiedzieć, że głód i siku a jednak nie. To potrafię już wytrzymać ale świadomość tych wszystkich niebezpieczeństw znieść mi trudno. Mamy ostatnio dość duży zgrzyt ze starszakiem, szykującym się do 3 klasy, który stoi twardo przy stanowisku opuszczenia fotelika na rzecz poddupnika (bo wszyscy w klasie tak jeżdżą!) Poza tym, mam znów obsesję na punkcie porozrzucanych zabawek w samochodzie, miśków, butelek i płyt z bajkami. To w sumie w całości sprawka Antośka, który każdą rzeczą nudzi się po 10 sekundach a przy tym jest mistrzem w rzucaniu. Stąd nowe organizery na wszystkie gadżety, kocyki, bidony i tablety, które trzymają się w kupie nie stwarzając niebezpieczeństwa. Nie wiem czy wiecie, co dzieje się z tymi przedmiotami puszczonymi wolno w razie W?!
W ostatnim wpisie o gadżetach w podróży (TUTAJ) pisałam dokładnie o wszystkim co ułatwia mi organizację w samochodzie. Jestem również z tych, co szykują na drogę kanapki i przekąski unikając przystanków w przydrożnych knajpach a raczej na leśnych parkingach. To kolejny mój as w rękawie, kiedy atmosfera się zagęszcza. I tu jadę wciąż na sprawdzonym patencie – im więcej torebeczek, pudełeczek i buteleczek, tym chętniej idą w ruch owoce, warzywa i kanapeczki, nowe smaki owsianki w płynie czy babeczki, które zawsze sprawdzają się w podróży! Uwielbiam te od Agnieszki (Mrs. Polka Dot z nowego e-booka „Polka przy garach” – skarbnica!)
Są też momenty, kiedy towarzystwo należy chociaż mentalnie oddzielić. Jednemu słuchawki na uszy, drugiemu stolik z kredkami. Całe szczęście, że ktoś wymyślił te stoliki! Dla Natki kolorowanie to wciąż ukojenie fochów i foszków wszelkiej maści. Ma swoją osobistą przestrzeń w zatłoczonym aucie, gdzie nikt nie ma prawa ingerować. Najtrudniejsze są momenty, kiedy każdy żąda czegoś innego i nijak wszystkich zachcianek nie da się pogodzić. Wtedy jedynym wyjściem jest przystanek na siku, spacerek, prostowanie nóżek. Jak zwał, tak zwał jest ok o ile jest dzień. W nocy jest trochę trudniej. Mimo tego, że celujemy często w nocne podróżowanie nie wyklucza to wcale pobudki całej ekipy o 4 rano. To boli.
Dzisiaj w nocy wyjeżdżamy. Spakowani, zwarci i gotowi będziemy Wam relacjonować sytuację na INSTAGRAMIE na stories (również o 4 rano, dla chętnych 😉 A z całego wyjazdu przygotujemy krótkie video! To dopiero będzie szał i naga prawda – nie możecie tego przegapić!
Torby podróżne – CHILDHOME
Torebki wielorazowe na przekąski – MY BAG’S
Organizery na fotele – TULOKO
Stolik podróżny – TULOKO
Okulary – Ki ET LA
E-book z bajecznymi przepisami, które zawsze ratują! – MRS. POLKADOT
Gadżetowy wpis podróżniczy znajdziecie tutaj
A tutaj historia prawdziwa – no cóż, tak też się zdarza: