Nie zdążyłam posprzątać na Święta i bez tego się odbędą!
Pierwsza myśl, jaka nasuwa mi się po tytule to – jestem życiowym nieudacznikiem! TO znów się stało! Znowu nie zdążyłam posprzątać na Święta! Nie umyłam okien, nie wykrochmaliłam pościeli ani nawet w szafkach nie posprzątałam. Bluzki jak wypadały z półek na głowę, tak robią to bezczelnie nadal. Pogubione skarpety nigdy już chyba nie trafią na swoje drugie połówki do pary, a kuchenna szuflada od tygodni coś się nie domyka. Natka robi często przyjęcia i tam chowa swoje skarby, nie chcę do niej nawet zaglądać… NO i poza tym teraz to już za późno!
Kiedy na początku grudnia wieszałam przepiękny kalendarz adwentowy w głowie miałam wspaniałe plany! Już wtedy zaczęło robić się gorąco, ale ja byłam pełna wiary i nadziei. Wierzyłam tak mocno, że w tym roku mi się uda i już czułam zapach tych pysznych pierniczków, które upiekę razem z roześmianymi dziaciaczkami niebawem…
PSTRYK! i Czar prysł! Dzieci zaczęły chorować gdzieś na początku grudnia. W pierwszej chwili, zauroczona białym puchem – wypuściłam je na śnieg i mróz co by wszystkie zarazki wyginęły. Pomogło na chwilę, niestety na długo to nas nie poratowało. Później próbowałam sił w babcinych sposobach, czarach i przepowiedniach. Moczyliśmy nóżki, piliśmy syrop z cebuli, grzaliśmy się pod kocem, oddałam im całe swoje ciepło. W efekcie i mnie dopadło. Kichaliśmy i prychaliśmy na zmianę, tuląc się pod kołdrą w jednym łóżku żeby było cieplej i razem zaklinaliśmy gorączkę. Pani w pobliskiej aptece, po kilku dniach moich ciągłych wizyt traktuje mnie już jak prawie jak przyjaciółkę – uśmiecha się z daleka! Arsenał lekarstw stoi niezmiennie na półce, nie ma sensu ich chować…
Wtem przypomniało mi się, że mamy przecież sklep, w którym zamówienia piętrzą się a dzieciaki czekają na prezenty. To miejsce, które budowane wszystkimi siłami przez dwa lata musi istnieć i to na najwyższym poziomie! Tu nie ma tłumaczeń i ulgowego traktowania. Postanowiliśmy te wszystkie przeciwności wziąć razem na klatę i … pracować również nocami. Tak, doby rozciągnąć się nie da, ale nie zawsze człowiek musi spać, prawda? 😉 Z podkrążonymi oczami, paczką chusteczek obok, z niezrobionymi paznokciami i wielkim wyrzutem sumienia dziś z utęsknieniem czekamy do Świąt. Zrobiliśmy to! Udało nam się! A ja niewdzięczna jeszcze jakieś dwa miesiące temu narzekałam na brak czasu! O losie! Myślałam przecież, że gorzej już być nie może! A jednak, może. Ale człowiek przetrwa najgorsze, resztkami sił przetrwa. Dzięki sile jaką daje rodzina, zorganizujemy się inaczej, przewartościujemy troszkę i opamiętamy i zrobimy wszystko! Najważniejsze, że choinka stoi <3 Prezenty tez będą! najgorzej nie jest! ;D
Zaczynam się więc powoli przyzwyczajać, że sprzątanie można sobie odpuścić. Przyzwyczajam się do widoku sterty prasowania, które woła mnie co wieczór i rano jeszcze się przypomina. Wciąż mam przed oczami ten dywan, który trzeba wymienić bo mam dosyć odkurzania. A kiedy idę do pokoju dzieci sprawdzić czy nie mają gorączki potykam się od trzech dni o tę samą suszarkę z praniem, które samo nie chce z niej zejść. Klnę sobie w myślach i sama na siebie złoszczę, że nie wynajęłam Pani do sprzątania i nie kupiłam sobie tym trochę czasu, tak jak Marlena.
Bo jestem typem takiej Zośki Samośki, co myśli, że ze wszystkim da radę. Myśli dotąd, dopóki los sobie z niej nie zakpi i nie zacznie podstawiać kłód pod nogi. Czasem jednak trzeba się pokornie przyznać do porażki. Sądząc jednak po wydarzeniach z ostatnich miesięcy mojego życia, coś czuję, że razem potrafimy przetrwać najgorsze, przetrwamy wszystko! Wygląda na to, że nawet jak nie damy rady to mamy gdzie uciekać. Uciekam więc znów do mamy w tym roku a swój bałagan zamknę kluczem i odwrócę się na pięcie w pięknej sukni wystrojona na wigilię. Obym tylko nie zaczepiła o coś obcasem wychodząc z domu…