Każda mama wie najlepiej, co jest dobre dla jej dziecka

To nie babcia, ciocia, koleżanka czy dziewczyny z grupy na Facebooku. To nie Doktor Google ani Pani w aptece, na pewno też nie sąsiadki ani Panie w kolejce w sklepie. Najpewniej, to też nie tłum parentingowych blogerek ani przedstawicieli rodzicielstwa bliskości lub innych nurtów wychowania. To mama. To Ty, nikt inny. Nigdy nie wierz, jeśli ktokolwiek będzie próbował wmówić Ci, że wie lepiej co jest dobre dla Twojego dziecka.

Obojętnie kim jesteś i co się dzieje, kieruj się swoja intuicją.

Czy wtedy, kiedy chodzi o sposób usypiania Twojego dziecka, kiedy Ty wolisz spać z nim razem, a radzą kłaść osobno. Czy odwrotnie. Czy może wtedy, kiedy mówią, że drewniane zabawki są najlepsze, a Twoje bejbe pokochało miłością bezwzględną te piszczące plastikowe? Lub odwrotnie nawet. Nawet wtedy, kiedy ktoś powie, że należy wprowadzać BLW w danym okresie w diecie dziecka, a Ty uwielbiasz je ciągle karmić, bo tak zawsze się naje do syta. Słuchaj intuicji również wtedy, kiedy każą dzielić się zabawkami, a TY wiesz, że Twoje dziecko woli mieć je wszystkie dla siebie. Kiedy upominają, że nie powinno nosić się kilkulatków na rękach, albo wozić w nieskończoność w wózku – nie słuchaj, kieruj się intuicją. Albo wtedy, gdy chłopiec bawi się lalkami i lubi różowy, bo ma starszą siostrę i ją naśladuje, inni patrzą dziwnie? Nie przejmuj się, wiesz swoje. Nikt inny nie wychowa Ci dziecka lepiej i nikt lepiej od Ciebie go nie zna. Ty jesteś dla niego najlepsza, nawet gdy inni to podważają. Kiedy chcą Ci wtrącić swoje racje, ostrzec czy pouczyć. Słuchaj siebie i szalej, rozpieszczaj, zakazuj lub rób co innego, co uważasz za słuszne. Robisz to najlepiej, jesteś mamą. Jeśli robisz inaczej niż wszyscy, nie żałuj. Jeśli znasz lepsze sposoby dla siebie, dla Was nie zawahaj się ich użyć. Jeśli coś ma uszczęśliwić Twoje dziecko, rób to nawet jeśli inni mówią, że przesadzasz.

Ja to właśnie robię. Słucham wszystkich, robię swoje.

Kiedy mówię, że chcę w spokoju wypić ciepłą kawę, mówią mi, że jestem jedną z tych matek, które wciąż narzekają na macierzyństwo i chciałyby być wciąż gdzieś indziej niż są. Że nie doceniam i skarżę się publicznie, a nie powinnam.

Wtedy znów, kiedy chwalę się, że jestem szczęśliwa i tyle robię z dziećmi i dla nich. Że liczy się tylko fun, a Święta są dla dzieci, inni śmią twierdzić, że myślę źle, że źle robię wręcz. Że nie można poświęcać się dla dzieci, bo matka powinna mieć też swoje życie. Powinnam się według nich realizować i nie poświęcać się zbyt. Mówią mi wtedy, że u nas w domu rządzą dzieci, że panuje dzieciocentryzm. Zarzucają, że jest za słodko i nieprawdziwie pięknie.

A ja?..

Jestem taka sama jak Ty, tylko czasem bardziej mi się chce. Słucham wszystkich, robię swoje. Bo to ja wiem, co jest dla nas najlepsze.

I kiedy chcę to sobie narzekam, bo nie mogę już wytrzymać, a kiedy mam ochotę to robię dzieciom słodkopierdzące przyjęcia. Bo chcę i nikt mi nie zabroni. Bo to daje mi radość, cieszy moje dzieci i pozwala nam na jeszcze więcej wspaniałych chwil, godzin, minut i sekund szczęścia. Czasu wyjątkowego, nie tylko przeżytego.. jakoś. Dlatego też piszę tego bloga, żeby mieć motywację, że coś, co chcemy zrobić, będzie zrobione naj-le-piej i żeby to naj-lep-sze nie minęło bezpowrotnie, a zostało na tych zapisanych stronach. A żeby to wszystko zrobić, wciąż kombinuję, myślę, szperam i notuję. Oprócz tego, co widzicie na blogu, mam normalne obowiązki. Tylko bardziej mi się chce. Zaraz po tym, jak mija mi dzień normalnej matki, zachodzi słońce a dzieci śpią, ja zamiast wybierać między odpoczynkiem a prasowaniem, mam jeszcze do wyboru pisanie posta na blog. Dlatego jak już ogarnę dzieci i wyślę je do krainy pięknych snów, lecę ogarniać mieszkanie, a na koniec jeszcze przychodzę tu do Was, żebyście nie zostali z niczym.

Bo oprócz siebie i dzieci, to dla tych kilku tysięcy ludzi, którzy przychodzą tu codziennie naprawdę mi się chce. Nawet wtedy, kiedy nic mi się już nie chce. Tak jak to przyjęcie, z którego jestem dumna, serio. W sumie mogłabym sobie odpuścić całe to zamieszanie, akurat w przeddzień prawie obrony pracy dyplomowej. Bo czasu nie ma, bo zamieszanie, bo brak już sił i w ogóle po co? Znalazłam jednak kilka wolnych nocy (!) i przygotowałam wszystko tak, jak chciałam (prawie). Bo jak przystało na zakręconą totalnie w gadżetach babkę, zawsze po „robocie” mam jeszcze milion dodatkowych pomysłów. Sądząc jednak po zachwyconych minach dzieciaków i pełnych brzuchach gości, mogę być z siebie znów tylko dumna.

 

DSC_0079

DSC_0162

 

DSC_0087

DSC_0069

DSC_0111DSC_0114

DSC_0115

DSC_0109

DSC_0078DSC_0107

DSC_0122

DSC_0116

DSC_0128

DSC_0151

DSC_0146

DSC_0195

DSC_0212a

DSC_0230

DSC_0135

DSC_0238

DSC_0248

DSC_0246

DSC_0223

DSC_0253

DSC_0195 (2)

DSC_0197

DSC_0199

DSC_0221

DSC_0163

DSC_0165

DSC_0139

DSC_0171

DSC_0177

DSC_0184

DSC_0105

DSC_0073

DSC_0141

DSC_0169

 

Wszystkie dekoracje pochodzą ze sklepu Pantalerzyk.

Rozetki, balony foliowe, słomki, kubeczki, talerzyki, serwetkitacki na przekąski, czapeczki, pikisztućce, świeczki, chorągiewki na tort.

 

Nasze menu:

Pianki marshmallow – przepis TUTAJ

Różowe ciasteczkaprzepis TUTAJ

Popcorn w białej czekoladzie –

Popcorn przygotować standardowo. Rozpuścić 2 tabliczki białej czekolady w kąpieli wodnej. Popcorn wsypać do rozpuszczonej czekolady i dokładnie wymieszać.

Babeczki różyczki –

Składniki na 6 sztuk:

1 opakowanie ciasta francuskiego

2 jabłka

dowolny dżem

cynamon

masło do wysmarowania formy

Umyte jabłka kroimy na pół wycinając gniazda. Kroimy w cieniutkie plasterki. Plasterki podgrzewamy z sokiem z cytryny ok 3 minuty w garnuszku do momentu aż delikatnie zmiękną. Ostudzić. Ciasto francuskie pokroić w poprzek na 6 pasków i posmarować dżemem. Układać plasterki jeden na drugim tak, żeby jeden plaster przykrywał poprzedni do połowy i oprószyć cynamonem. Złożyć pasek ciasta na pół i zawijać w różyczkę. Piec ok 15 minut w 180 stopniach w formie na babeczki.

Przepis można znaleźć w wielu miejscach w internetach, ale najładniej jak zwykle u Agi 😉

Domowe lody –

Składniki:

400 g kremowego serka(dałam Bieluch)

100 ml mleka skondensowanego

pół torebki cukru waniliowego

2-3 łyżki syropu klonowego

150 g malin (mrożone miałam)

2 ciasteczka zbożowe

Serki przełożyć do miski, dodać mleko, cukier i syrop klonowy, wymieszać.  Dodać połamane ciasteczka i rozmrożone maliny, wymieszać.  Przełożyć do miski/pojemnika na ok 10-15 minut aby ciasteczka namiękły, a potem przełożyć do zamrażalnika i trzymać tam kilka godzin (najlepiej całą noc). Należy je wyjąć ok. 15 minut przed podaniem, żeby były trochę miękkie i nadawały się do porcjowania.
Przepis zaczerpnięty od Agnieszki.
Malinowy pudding chia – są jeszcze tacy, co chia nie znają 😉
Składniki:
4 łyżki nasion chia
3/4 szklanki mleka ( dałam krowie, można spróbować z roślinnymi również)
400 ml malin ( w formie gładkiego musu)
3 łyżki syropu klonowego (do smaku)
Nasiona dodać do mleka i mieszać trzepaczką kilka minut aż napęcznieją. Dodać mus z malin i syrop klonowy, wymieszać. wstawić do lodówki na minimum 3 godziny.

Tort – to znów całkowity spontan. biszkopty przełożyłam tylko masa z bitej śmietany i serka mascarpone, dżemem truskawkowym i skropiłam sokiem z cytryny z syropem z agawy i wodą. Wierzch to sama masa śmietanowa z serkiem oprószona wiórkami kokosowymi. Takie torty lubię najbardziej, Te z masa marcepanową, Maszą i innymi stworami zamawiam w cukierni na przyjęcie dla koleżanek Natki, w domu robię swój.

 

 

 

Powiązane wpisy
Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Website Protected by Spam Master


Korzystając z naszego serwisu akceptujesz ustawienia cookie. więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij