Jakie to uczucie zdobyć coś własnymi rękami?
Kiedy mój mąż rzecze, że woli dorobić się pierwszego miliona własnymi siłami niż wygrać w totka… przytakuję i chwalę za upór i pracowitość ale w myślach pukam się w czoło. Mocno się pukam i podśmiechuję. Nie dowierzam również, bo to nie wydaje się zbyt rozsądne. Ale mimo wszystko szanuję takie podejście do życia, choć wiem, że lepiej zarobić a się nie narobić 😉
Ale być może czas zmienić front? Przemyśleć to raz jeszcze i jednak znaleźć w tym głębszy sens? Bo cóż daje człowiekowi więcej satysfakcji niż własna praca? Co da mi więcej spełnienia niż zdobycie czegoś własnymi rękami? Co przyniesie więcej dumy i zadowolenia z samego siebie niż nie wytwór pracy moich rąk? No nie wiem. Nic podobno. Nie zastanawiam się jednak jak bardzo cieszymy się z dzieciakami przy wytwarzaniu naszych boskich DIY, mas plastycznych i innych cudów. Zbyt długo nie myślę raczej, kiedy podaje im wspaniałe jedzenie, a oni pałaszują w sekundę z oblizaniem talerza włącznie. To wszystko robię a radość zostaje. Uśmiecham się, kiedy patrzę, że im smakuje i serce raduje się najmocniej, kiedy bawią się w najlepsze. Podczas posiłków, które wytworzono w naszym domu i zabaw, które wymyśliliśmy sobie sami. Równie dobrze przecież, mogłabym nie robić pucholiny ani ciastoliny żadnej, mogę się nie męczyć i ją po prostu kupić.
Gdy jednak chwila pozwala i nie znika zbyt szybko, czas poświęcony na własnoręczne wyroby jest prze-przemiły. Wiem co mówię, serio. Bo mimo, że po każdym dniu w tym tygodniu nogi włażą mi na siłę do tyłka, a każde stąpnięcie na piętę boli od dreptania w kuchni i domu, to lubię to no. Lubię mieć swoje ciasteczka, swoją ciastolinę i zrobione przez siebie marshmallows. UPS, już się wygadałam? A ty, razem tekst miał być ciut dłuższy. Jednak znów zastała mnie północ i znów ledwo widzę na oczy. Mam nadzieję, że na zdjęciach widać dobrze te puchowe, różowiutkie pianki. Ufam, że dzięki tym zdjęciom poczujecie ich słodki malinowy smak, w niebiańsko mięciutkiej skorupce.
Przepis na słodkie cukrowe pianki z sokiem malinowym
400 g drobnego cukru
300 ml wody
4 łyżki żelatyny
2 białka
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego
różowy barwnik spożywczy/ sok malinowy
+ 125 g cukru pudru ( można dodać również skrobię ziemniaczaną lub kukurydzianą)
+ termometr do gotowania
175 ml wody i drobny cukier wymieszać w rondelku i gotować do temperatury 130 stopni. Temperaturę dobrze jest zmierzyć termometrem chyba, że potraficie sprawdzić poziom hard-ball stage czyli upuścić kroplę syropu do zimnej wody, a ona zastygnie w kulkę
Żelatynę rozpuścić w 125 ml, podgrzać nie gotować. Kiedy syrop osiągnie pożądaną temperaturę, dodać do niego rozpuszczoną żelatynę. Powoli i ostrożnie.
Białka ubijamy na sztywno w osobnej misce, a następnie powoli dodajemy do nich syrop, ciągle miksując. Na koniec dodajemy ekstrakt i odrobinę barwnika. Miksujemy ok 5-10 minut aż masa zgęstnieje.
Powoli wlać ciepłą masę do przygotowanej i wysypanej cukrem pudrem formy, wyrównać. Z wierzchu też posypać delikatnie cukrem pudrem. Odstawić na kilka godzin lub na całą noc do zastygnięcia ( ja trzymałam w lodówce). Przechowywać w szczelnie zamkniętym pojemniku.