Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma
Podobno najlepiej żyje się ludziom na Pomorzu. Mówią, że nikt tam nie narzeka, świetnie zarabiają i są najszczęśliwsi. Podejrzewam, że morze ma na to duży wpływ i teraz nie wiem czy to przez bliskość fal Ci ludzie są szczęśliwsi czy to, że są tak szczęśliwi zachęca pozostałych do wyjazdów nad morze? Jedno jest pewne, to wyjątkowe miejsce, do którego bez względu na porę roku chce się wracać. Zachwyca miękkością piasku na letniej plaży ale i odświeżającą bryzą zimową porą. Nie da się go nie lubić i nie mieć wrażenia, że tam żyłoby nam się lepiej. Lżej, łatwiej, radośniej.
Wydawać by się mogło, że zanim człowiek znajdzie swoje miejsce na ziemi musi się naszukać, najeździć, naczekać. A mi się zdaje, że jeśli człowiek ma swojego drugiego człowieka, to gdzie by nie byli to będą szczęśliwi. A jeśli ma tych swoich ludzi dużo (np. tróje dzieci) to jest jeszcze lepiej. Pomijając już fakt, że w kupie siła i większe rodziny mają swego rodzaju wrodzoną jedność, to jeśli są razem łatwiej im się odnaleźć w rzeczywistości. Jest ich więcej i mają więź, którą w dzisiejszych czasach trudno zbudować i jeszcze trudniej utrzymać. Ten obszar mają więc w miarę ogarnięty i mogą ze spokojem dalej zdobywać świat. Nawet, jeśli los wywiałby ich z gór nad morze, całą gromadą łatwiej byłoby im się przenieść mimo, że trudniej.
Mówią, że z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciu. A ja z rodziną czuję się najlepiej. I nawet jeśli przez myśl przejdzie mi marzenie o samotnym weekendzie, w ciszy i spokoju, bez wrzasków, krzyków i wymagań to zaraz ogarnia mnie lekki dreszcz. Lubię moją rodzinę i moich ludzi, lubię wyjazdy z nimi ale lubię też mój dom. Małe mieszkanko, trochę za małe jak na naszą piątkę ale bezpieczne i nasze. Po wszystkich wyjazdach, wojażach, imprezach to tu wracam bo tu jest moje miejsce. A nawet jeśli czasem myślę, że gdzieś indziej byłoby mi lepiej to pozostawiam sobie to na razie w sferze marzeń a po drugie mogę mieć namiastkę życia nad morzem, kiedy wyjeżdżamy na urlop do Ustki.
Na pewno już wiecie, że naszym ulubionym miejscem nad morzem jest Grand Lubicz. Hotel, z którego aż szkoda wychodzić. No chyba, że na plażę! Spędziliśmy tam część ferii i moja marzenia o zamieszkaniu na Pomorzu od tamtej pory są wciąż żywe! I mogłabym tam nawet wyjechać, choćby dziś ale tylko z nimi!