A coś Ty myślała?
A coś Ty myślała?
Że ciąża to zabawa, a poród to bajka? Że będziesz nosić piękne ciążowe sukienki i wszelkie dolegliwości ominą Cię wielkim łukiem? Że paznokcie się poprawią i włosy urosną, a cera będzie błyszczeć na kilometr? A gdy urodzisz, czekać będzie na Ciebie łóżko obstawione kwiatami wśród kolorowych balonów? Z piersi popłynie rzeka mleka, a Ty będziesz już tylko odpoczywać? Że wszyscy wokół będą pomagać, bo przecież wiedzą, że Ty jeszcze nie masz sił. Że fala cierpliwości i czarodziejskich mocy spłynie na Ciebie wraz z tytułem „matka”? Że kupowanie ubranek to najlepsze chwile macierzyństwa, a Twój zmysł modowy w końcu ukaże się w pełnej krasie?
Miałaś nadzieję, że nigdy nie usłyszysz: „Macierzyństwo to wybór, chciałaś mieć dziecko to je teraz wychowuj. To się teraz męcz i nie waż się pisnąć!” A coś Ty myślała, że ominą Cię wszystkie „A nie mówiłam?!”, że u Ciebie to będzie inaczej i akurat Tobie się to nie zdarzy? Że Twoje dzieci to nigdy nie będą się tak zachowywać, bo Ty będziesz wiedziała jak z nimi postępować. Że czytając stos poradników wiesz już wszystko i nic Cię nie zaskoczy? Myślałaś pewnie, że wszyscy zawsze będą zdrowi, ubrania zawsze będą do siebie pasować, a dzieci będą wszystko jadły, bo Ty dobrze gotujesz?
Myślałaś, że Twoje macierzyństwo będzie polegało na kupowaniu spódniczek i głaskaniu po główce? Że te wszystkie matki, które radzą sobie dość średnio to wymysł jakiś? Że Ciebie, bohaterki to nic nie ugnie? Że Twoje dzieci zrozumieją, że mama zmęczona i trzeba być ciszej? Myślałaś, że swoją siłą przebicia dasz sobie radę z małym człowiekiem. Bo co? Bo jest mały?! Jeszcze pewnie wciąż masz nadzieję, że jak urośnie to będzie lepiej?
Otóż moja droga, macierzyństwo to wciąż brudne koszulki i poplamione spódniczki. To dziura na kolanie i skarpetki nie do pary. Macierzyństwo to zdekompletowane piżamy i spanie bez prześcieradła, bo dziecko znów zasikało. To szukanie smoczka pod łóżeczkiem 300 razy w nocy i wstawianie 3 razy niewyjętego prania z pralki. To ciągłe chodzenie na paluszkach i przemycanie warzyw do diety. To nieustanne udawanie, że Twoje dziecko nie je słodyczy i na co dzień tak pięknie się ubiera. No i, że jest zawsze grzeczne i mamie nie pyskuje. To ukrywanie małych tajemnic przed tatą albo skarżenie babci. To ciągłe noszenie rzeczy na zmianę, na zapas, na wszelki wypadek. To bycie odpowiedzialną, miłą i mądrą. Taką, która wszystko wie i nigdy się nie myli. To umiejętność aktywnego słuchania po 1000 razy tej samej fascynującej dziecięcej historii i ciągłe patrzenie na „mamo! zobacz, co umiem!” To zaklinanie ciężkiego losu w ciągu dnia i nieopisana tęsknota za śpiącymi dziećmi w nocy.
Macierzyństwo matki biegającej za dziećmi z aparatem też nie wygląda jak na poniższych zdjęciach. Na nich nie widać, że Natka właśnie zaplamiła lodem nową spódniczkę, a Pysiek wlazł całym białym bucikiem w kałużę. Nie widać błota na kolanie Tomka, który wciąż biegał za najmłodszym. Nie widać praktycznie mnie, a szykowałam się do tej sesji ze dwie godziny. W efekcie ciągłych wyścigów blisko jeziora, stwierdziłam, że jednak nie nadaję się już przed obiektyw. Dzieci się zawsze nadają. Brudne, czyste czy rozczochrane. Z opadającymi spodniami czy krzywo założoną czapką. Ważne, że razem i radośnie. Kiedy robię zakupy w 5.10.15. przed naszymi sesjami wiem, że mogę poszaleć, dopasować i że dla wszystkich znajdę komplety ubrań i dodatków. Na lato wybrałam masę koszulek dla Tomika z extra dodatkami, zmieniającymi się pod wpływem ciepła. Dla Natki oczywiście odwracalne cekiny, a dla Pyśka mnóstwo ubranek w stylu basic, żeby pasowały do wszystkiego. Już na etapie zakupów myślę, co przyda mi się w tym sezonie do zdjęć. Nie chcę kupować za dużo, stawiam na te ponadczasowe modele, kolory i wzory.
No a coś Ty myślała, że to wszystko takie proste jest?
Bluza rozpinana z odwracalnymi cekinami