Nie jestem lepszą mamą niż Ty

Nie jestem lepszą mamą niż Ty

Czasem zastanawiam się ile osób widząc zdjęcie mojego mieszkania myśli, że u mnie zawsze jest tak czysto. Ile osób patrząc na uśmiechnięte dzieciaki na instagramie zachodzi w głowę jakim cudem moje to zawsze takie grzeczne. I myślę sobie, że nie jedna z Was myśli czasem, że chciałaby to wszystko ogarniać tak, jak ja bo u mnie to wszystko takie cacy. Otóż ja też bym tak chciała. Chciałabym tak ogarniać, jak ogarniam momentami, które zatrzymuję na zdjęciu ale niestety życie to nie jest nieruchoma klatka. U mnie w domu też jest bałagan i w mojej głowie często tak samo. Tak samo jak Wy się boję i często płaczę z bezsilności. Wciąż szukam dobrej drogi i staram się pokonywać swoje niedoskonałości. Niektórych nie jestem w stanie ale nadal walczę, wciąż motywowana swoimi własnymi oczekiwaniami na swój temat sprzed czasu, kiedy zostałam mamą.

Obciążenie świadomością

Od dawna zachodzę w głowę czy to, że przytrafiło mi się być jednocześnie psychologiem i mamą to dla mnie zbawienie czy jednak jakiś rodzaj udręki. Kiedy już urodziłam dziecko nie widziałam lepszej opcji i zasadniczo myślałam, że wszystko mam już bardziej niż pod kontrolą! To takie przekonanie typu zanim macierzyństwo nie zacznie się na dobre uważasz, że pozjadałaś wszystkie rozumy. Tym bardziej, kiedy od lat studiujesz psychologię. Aż tu nagle BUM! Ściana. Samo życie.

Nie byłam na to gotowa. Zgłębiając przez 5 lat tajniki ludzkiego umysłu byłam przekonana, że im on mniejszy tym prostszy w obsłudze! Jak już się okazało, że nie bardzo radzę sobie nie tylko z tym małym ale równie źle ze swoim kilka miesięcy po porodzie wiedziałam, że coś jest nie tak. Fala nowych informacji zmieszana z wielkimi pokładami wiedzy zderzała się coraz częściej z oceanem niepewności i braku możliwości przewidzenia kolejnych wydarzeń. Jednym słowem tak bardzo brakowało mi doświadczenia!

Te ciągle grające mi w głowie odgłosy psychologicznych teorii nie dawały mi spokoju. Wiedza, najróżniejsze metody wychowawcze, porady i poradniki bębniły coraz głośniej! Wszystko co robiłam, co później czytałam i konsultowałam napawało mnie jeszcze większym lękiem. Często było tak, że biorąc to wszystko pod uwagę, zaczęłam analizować każdy ruch, każdy krok i wypowiedziane słowa i zastanawiać się nad ich konsekwencjami. Przerażała mnie ta odpowiedzialność!

Piękno intuicji i spontaniczności

Marzyłam o tym, żeby było prościej! Kiedy już zderzyłam się ze ścianą, z zaciśniętą pięścią zrobiłam krok w tył. Bardzo chciałam zapomnieć o wszystkim, co wiem i postawić na spontaniczność. Całkowicie zaprzyjaźniłam się ze swoją intuicją. Zostawiając trochę za sobą naukowe wywody i eksperymenty, tak było mi lżej! Spuściłam z tonu, poluzowałam gumę w gaciach, nabrałam empatii i porzuciłam schematy, które tak strasznie targały moimi emocjami. Do dziś mam mieszane uczucia, kiedy czytam o tym, czy warto te nagrody i kary czy też nie. Nie analizuję tego!

Każdy dzień jest inny i z każdym dniem coraz łatwiej było mi patrzeć na ten świat i na naszą rodzinę z dziecięcej perspektywy. Tej radosnej i spontanicznej. Postanowiłam, że tylko ode mnie zależy, czy będę więźniem własnych ambicji i wciąż będę czekać na lepsze, katując się trzymaniem zasad, których sama nie potrafiłam sprostać. Czy wykorzystam każą chwilę w 100% wdzięczności po to, aby jutro dostać więcej. Stałam się naprawdę fajnym drogowskazem w ich życiu, ale odzyskując też trochę swoje.

Możemy pokazać dzieciom świat, taki jakim same go widzimy. To my mamy moc nauczenia ich podejścia do życia, takiego, jakie same mamy. To my możemy chcieć albo nie chcieć. Chciałam codzienności bez pretensji do siebie i świata, bez oczekiwań, że coś „powinno” być. Dałam się przekonać, że jestem najlepszą mamą dla swoich dzieci, jaką mogę być. Że jestem ich drogowskazem, jest dla nich pomocą, wsparciem i to ja nadaję kierunek. Ale chcę, żeby wzięli ode mnie trochę tego, co chcą i intuicyjnie dodali swoje. Mam nadzieję, że rozumiecie, mam taki plan aby pomagać im wzrastać nie podcinając skrzydeł. Pozwalać poznawać, nie hamując i nie kreując. Nie chciałam być mamą na niby. Taką, o której piszą w książkach jaka ma być. To nie jest rola jaką mam grać, to rola na całe życie. Nie da się jej wyuczyć i udawać na scenie, bo z tej sceny nie da się już zejść.

Jak być lepszą mamą

Do dziś mam sobie wiele do zarzucenia. Nadal nie jestem idealna, i o dziwo wcale nie chcę być. Staram się, owszem ale już dawno doszłam do wniosku, że lepiej jak będę prawdziwa niż najlepsza. Jestem prawdziwą krzyczącą mamą, która po ciężkim dniu zapomina o zasadzie 10 sekund. Jestem prawdziwą złośnicą, kiedy mówię 100 razy to samo a do nikogo nie dociera. Często płaczę. Z emocji, z bezsilności, z powodu wyrzutów sumienia. Trzaskam nawet drzwiami czasem, kiedy nie znajduję dla siebie ratunku. Jestem prawdziwą mamą, która mówi, że nie wszystko robi najlepiej, o wielu rzeczach nie ma pojęcia i często przyznaje się do błędów. Jestem szczera i potrafię przeprosić. Jestem do bólu prawdziwa, kiedy mówię, że w życiu bywa różnie i nie wiem jak to będzie.

I sama nadal jestem dzieckiem, które patrzy na tą dorosłą swoją mamę, która z moich oczach już wszystko wie, już wszystko przeżyła i zawsze mogę na nią liczyć. I mimo wszystkich swoich wad i swoich wątpliwości taka chcę być dla swoich dzieci. Silna, kiedy jest ciężko i prawdziwa, żeby widziały, że to wszystko nie jest na niby.

 

 

Powiązane wpisy
Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Website Protected by Spam Master


Korzystając z naszego serwisu akceptujesz ustawienia cookie. więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij