Co ze mnie za matka, skoro nie wiedziałam jak samemu robi się budyń!?
Nie raz przyznawałam, że ręki do garów to ja nie mam. Mamie z domowymi obiadami do pięt nie dorastam. Jem, owszem z uwielbieniem ale zrobić coś tak, jak ona… Nie ma mowy. Mi to czasem i naleśniki źle wyjdą. Próbuję, gotuję, piekę i kombinuję. Wciąż warsztat ćwiczę i się douczam. Nie raz jednak płaczę nad tymi moimi potworkami. Bo kiedy już wydaje mi się, że kilka potraw zrobiłam, w kilku mam wprawę i ciasta piec umiem, to mogę robić „na oko” z pełnym spontanem w kuchni. Przecież umiem, prawda?
Poza ciastami i słodyczami, czasem u nas w domu jemy też obiady 😉 Pomijając fakt, że ja gotuję ale oni jeść nie chcą, więc dojadam 4 porcje sama z bólem, ledwo później dopinając spodnie. Często nie dosalam, robię lekkie, proste potrawy ale dzieci nauczyły się jeść wybiórczo i jeśli wymyślam cos nowego, muszę namawiać do spróbowania kilka razy. Często łapię się na tym, że kiedy zrobię własnoręczną wersję dania z torebki/ restauracji/ przedszkola, wtedy mam największe uznanie w oczach moich szkrabów. Dlatego myślę nad przepisami na domową nutellę, domowe serki homogenizowane i co jeszcze domowego?
I raptem mnie olśniło! Znalazłam przepis na domowy budyń i z tym swym całym geniuszem kuchennym zapadłam się w myślach pod ziemię. Nie wiedziałam o nim, przyznaję. Sypałam dotąd namiętnie z torebki. Mając wszystkie składniki w domu, pędziłam niepotrzebnie do sklepu za każdym razem. A serio, „domowe” działa na dzieciaki jak najlepszy wabik. Dlatego też ostatnio hitem u nas w domu jest Budyń od Agi, oczywiście!
Bidony na jedzenie Suavinex