Jest jedna rzecz, która sprawia, że w Święta wszyscy jesteśmy w ciąży!
Skąd się wziął mój wielki brzuch i dlaczego w sumie ja zjadłam to dziecko? Jedzenie w ciąży to rzecz wspaniała. Nie da się ukryć, że w tym okresie to właśnie pełne talerze sprawiają mamie wiele radości. W końcu można bezkarnie jeść! I tak nikt nie będzie dochodził skąd ten brzuch i co ja w sumie zjadłam 😉
Od zawsze lubiłam jeść. Nigdy nie byłam niejadkiem i nie mam problemu z większością jedzenia jakie podają mi na stół. Nie ma dla mnie miejsca w świecie bez mięsa, mleka i słodyczy. Kilka razy chciałam się przekonać, spróbować, ulec. Wychowałam się jednak na tradycyjnych obiadach i nie umiem zbudować codziennej diety bez tych podstawowych produktów. Potrafię też czasem wytrwać w diecie, kiedy trzeba. Walcząc z kilogramami w mojej nastoletniej motywacji długi czas odżywiałam się zdrowo, niekalorycznie i sporo ćwiczyłam. Gotowałam na parze, przyrządzałam specjalne koktajle nawet kawę parzyłam w specjalny sposób. To dało mi wymarzoną figurę aż do ślubu i pierwszej ciąży. Wtedy się zaczęło i na nowo poznałam radość jedzenia.
Jedzenie w ciąży to rzecz wspaniała. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie da się tak bezkarnie jeść. Chyba, że w Święta więc śmiało można powiedzieć, że ciąża to takie 9 miesięczne Święta. Fajnie. co? Z początku brak ograniczeń a wręcz przyzwolenie na zwiększenie ilości kalorii w ciągu dnia jest trochę zawstydzające. Mamy w ciąży jednak szybko przechodzą do etapu obżarstwa. Tak było ze mną w ciąży nr 1, co przyczyniło się ponadprogramowych 30 kg przed porodem. Po okresie kilkumiesięcznych mdłości i wymiotów zaczęłam pozwalać sobie na więcej. I więcej i więcej. Zachłyśnięta tyloma możliwościami z kulinarnymi drzwiami, które stały przede mną otworem bez ograniczeń zwiększałam dawkę jedzenia. Bo było mi wolno, tak myślałam. Koszmar zaczął się po urodzeniu Tomika, kiedy miałam wstręt przed patrzeniem w lustro a na dodatek syn mój miał alergię. Za radą ówczesnych „specjalistów” skończyłam jedząc przez miesiąc chleb zytni na naturalnym zakswasie z oliwą z oliwek. Po czym, jak nie trudo się domyślić, zakończyliśmy karmienie w trzecim miesiącu.
Dieta dla mam karmiących to coś, co wymyślono chyba tylko po to aby zmusić matki do zdrowszego odżywiania bo podstaw do ograniczania poszczególnych elementów diety z założenia nie ma. Nic mi nie dało ograniczenie wszystkiego. Zaczęłam wykluczać najbardziej alergizujące potrawy aż został mi sam chleb. Mimo zaostrzonej diety nie udało nam się pozbyć wysypek i popękanej skóry, zalecono nam przejście na specjalistyczne mleko modyfikowane a ja wróciłam do normalnego jedzenia.
A wystarczyło pomyśleć wcześniej. I gdybym wtedy miała swój dzisiejszy rozum zrobiłabym inaczej. Już w ciąży nr 2 byłam o wiele bogatsza w doświadczenie i wiedzę. Zwracałam uwagę na to co i ile jem. Mocno zastanawiałam się nad pochodzeniem jedzenia i jego jakością. Po pierwsze lepiej bilansowałam dietę. Jadłam mniej a bardziej różnorodnie. Uczyłam się gotować nie licząc na gotowce. Unikałam sztuczności i konserwantów. Zmieniłam mięso na to sprawdzone, zaczęłam kupować lepsze produkty i lepiej zaczęłam jeść. Kurczak, którego uwielbiam bez wyrzutów lądował na moim talerzu w różnych wersjach. Postawiłam na tego Zagrodowego, najwyższej jakości. Wyjątkowy sposób chowu Kurczaka Zagrodowego ma ogromny wpływ na smak mięsa, które doceniane jest przez miłośników gotowania. Jest delikatniejsze i ma bardziej spójną, kruchą strukturę, a po upieczeniu jest wyjątkowo smaczne i mniej tłuste niż mięso zwykłego kurczaka. Zagrodowy chowany jest w naturalnych warunkach, w małych, rodzinnych gospodarstwach z dala od dużych miast. Ma stały dostęp do zagrody na świeżym powietrzu, przez co dużo się porusza. Jego chów trwa o połowę dłuższej niż zwykłych kurcząt. Przez cały ten czas żywiony jest wyłącznie wysokowartościową, naturalną karmą roślinną bez GMO. Są to głównie zboża i słonecznik, zapewniające wszystkie witaminy i mikroelementy potrzebne do prawidłowego rozwoju. Podczas chowu nie podaje mu się żadnych antybiotyków. Dodatkowo zadbałam o swojskie jajka a mama zbudowała u siebie na podwórku ogródek warzywny. Od czasu pierwszej ciąży wiele się zmieniło a dziś to już w ogóle jest bajka. Świadomość dobrego żywienia zakwitła nie tylko we mnie ale i moje dzieci jedzą o wiele lepiej.
Za mną przepyszne Święta, przede mną Sylwester a później cały maraton potraw dla mamy karmiącej piersią. Tym razem się nie obawiam, wiem już sporo i tę drogę mam dość sensownie zaplanowaną. Mogę Wam zdradzić nawet ulubione moje kurczakowe potrawy, które wsuwam bez wyrzutów sumienia!
Roladki z Kurczaka Zagrodowego z suszonymi pomidorami i fetą gotowane na parze
Składniki roladek:
- Filet Kurczaka Zagrodowego
- Poł opakowania sera feta
- Garść suszonych pomidorów
- Garść świeżej bazylii
- Świeża bazylia
- Suszona bazylia
- Sól, pieprz
Sposób przygotowania roladek:
Filet przekrawamy w poprzek na dwa cieńsze kotlety. Rozbijamy delikatnie tłuczkiem. Kotlety przyprawiamy z obu stron solą, pieprzem i dość sporą ilością suszonej bazylii. Na każdej piersi kładziemy po kilka listków świeżej bazylii, pokrojoną w kostkę fetę i posiekane suszone pomidory. Zwijamy ciasno roladki i spinamy wykałaczkami. Gotujemy na parze przez około pół godziny. Roladki są wspaniałym pomysłem jako przekąska na zimno, ale także jako jak pomysł na obiad jako danie główne np. z ryżem lub ziemniakami.
Sałatka z ryżem, brzoskwiniami i Kurczakiem Zagrodowym
Składniki sałatki:
- Filet Kurczaka Zagrodowego
- 2 woreczki ryżu
- Brzoskwinie w syropie (puszka)
- Łyżka masła klarowanego
- 2 duże łyżki majonezu
- Bazylia i oregano
Sposób przygotowania sałatki:
2 woreczki ryżu wsypujemy do garnka z wrzącą wodą do zagotowania. W tym czasie kroimy brzoskwinie z puszki (1 puszka, choć ja dla smaku lubię skroić nawet 1,5). Filet Kurczaka Zagrodowego kroimy w kostkę i smażymy na maśle z dodatkiem bazylii i oregano. Po chwili dodajemy sok z brzoskwini i tak gotujemy. Ryż dla smaku mieszam z majonezem, dodaję brzoskwinie i kurczaka. Sałatka wspaniale smakuje świeżo po przygotowaniu a nawet na następny dzień np. na śniadanie.