Zwykła codzienność

Co wymyśliłam leżąc nocą na szpitalnej podłodze, z głową pod umywalką i strachem przy każdym hałasie, że obudzi mi i tak już niespokojnie śpiące dziecko? O czym myślałam i co przeżywałam to moje ale wniosek mimo wszystko pozostaje jeden.

Przyjechałam tu ze strachem o możliwie najszybszy powrót, ze wstrętem do szpitalnych podłóg, ze wstydem, że nie mam pedicuru i zakłopotaniem, że zapomniałam dla Tolcia talerzyka. Przeżyłam kilka dni stojąc codziennie w godzinnej kolejce do łazienki na siku, śpiąc na podłodze z dzieckiem i na każdy wynik badań czekając jak na wyrok. Wyjechałam z poczuciem, że mam najlepsze życie na świecie, moje dzieci są mega zdrowe, mega mądre i najlepsze, mam niesamowite szczęście i prezent od losu tak po prostu bez okazji, że mam dom, rodzinę i względne zdrowie. I tę swoją spokojną codzienność. Jeśli więc chcesz docenić to co masz, a czego na co dzień nie doceniasz, pojedź co Centrum Zdrowia Dziecka, dostaniesz kopa w dupę.

Mimo tego, że zamiast odpocząć po tych kilku niewygodnych dniach porządnie, musiałam wziąć się z wejścia ostro do roboty mam w sobie pełną wdzięczność. Codziennie dziękuję za moje dzieci. Za 3 pary zdrowych rączek, nóżek i przemądrzałe buźki. Za bystre umysły, harmonijny rozwój i bezpieczeństwo. Jestem wdzięczna za tyle dobra. Za codzienne spokojne oddechy, zdrowy sen i mocne przytulanki. To cudowne uczucie codziennie trzymać w ramionach cały swój świat. Każdego dnia czuję wdzięczność do łez, że udało mi się być w ciąży, szczęśliwie ją donosić i urodzić zdrowe dzieci. I chociaż czasem więcej z nimi roboty niż pożytku, często nie potrafię wyrazić swojej radości. Dziękuję, że mamy dach nad głową i co do garnka włożyć. Że potrafimy myśleć i czuć, czasem aż za bardzo. Że w naszym życiu jest przestrzeń na zabawę i rozrywkę, że mamy czasem możliwość odetchnąć. Że nie wisi nad nami klątwa śmiertelnej choroby, zawiści ludzkiej czy rozpadu rodziny.

W codziennej cichej i skrytej modlitwie proszę o dobre jutro i dziękuję za dziś. Nie marzę o bogactwie, sławie i luksusach. Dziękuję za zwykłą codzienność, za każdy oddech i każdy krok. Dziękuję za promienie słońca (czy orzeźwiający deszcz), że mam dach nad głową i chleb z ulubionym masłem. TO wszystko, bo reszta wydaje się być tak odległa w swoim całkowitym braku znaczenia. Modlę się żebyśmy wszyscy w pogoni za cudownym jutrem nie zgubili zwykłego dzisiaj. Doceniajmy codzienność, bo kiedy ją tracimy okazuje się bezcenna i niezastąpiona.

Dziękuję, że mam męża, nie jestem na świecie sama, a moje dzieci mają wspaniałego ojca. Dziękuję, za to, że nie mam wrogów, nikt mnie nie nienawidzi aż tak, żeby uprzykrzać mi życie. Dziękuję, że jestem samodzielna, mogę pracować, iśc na spacer i pojechać na wycieczkę. Dziękuję za dociekliwy wzrok i wytężony słuch, za każdą radość, smutek i wszystkie emocje. Jestem szczęsliwa, że mogę czuć. Jestem wdzięczna, że mogę czuć bardziej a najbardziej jestem dumna z tego, że umiem to zapisać. A ty możesz to czytać i czuć podobnie, to samo. Dziękuję, że są kobiety, które swoimi małymi słowami potrafię mocno podnieść na duchu a one swoją otwartością dodają mi chęci na więcej tego co robię. Dociera do mnie już dość wyraźnie, że macierzyństwo to nie tylko przypinanie spineczek w blond loczki, ale to często ból, strach i praca ponad siły. Myślę, że powinno się o tym mówić wymazując powoli dysonans miedzy światem w internecie a naszą rzeczywistością. Niczego nie oczekujmy, bądźmy szczęśliwe z tym co mamy. Dopiero kiedy się tego nauczymy będziemy gotowe na więcej.

Jestem wdzięczna, że dziś obudziłam się rano. We własnym domu, gdzie wszyscy mnie kochają. Nie w szpitalu, pod mostem czy w kostnicy. Cóż, że z obolałymi rękami i zakwasami po kilku dniach noszenia Antosia. Ale z całymi rękami, własnymi. Dość napatrzyłam się na ludzkie problemy. Te prawdziwe. Przy nich reszta spraw rozpływa się w swoim własnym braku znaczenia. Ważne, że dzień zaczyna się od nowa, mogę otwierać kolejne drzwi i iść przed siebie.

Mam nadzieję, że i Ty obudziłaś się dzisiaj obok swojego chrapiącego męża. Że dzieci od rana włażą Ci na głowę i musisz ugotować obiad. Że nie masz jak zwykle na nic czasu i wszystko wokół jest ważniejsze niż Ty. Uwierz mi, gdybyś to straciła bez tego czułabyś się niczym. Mam nadzieję, że to będzie dla Ciebie kolejny zwykły dzień, w którym nic nowego się nie wydarzy, nic się nie stanie i Twoje życie nie wywali się do góry nogami kopnięte przez jakiś durny przypadek losu. Pewnie jak co dzień będziesz narzekać na bałagan, nieogar i kiedy w końcu nadejdzie to „lepsze” jutro. Życzę Ci z całego serca aby najlepsze było to „dzisiaj” i ta Twoja zwykła codzienność. Doceniajmy tę zwykłą codzienność, bo kiedy się ją traci okazuje się bezcenna i błogosławiona.

 

 

Powiązane wpisy
Komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Website Protected by Spam Master


Korzystając z naszego serwisu akceptujesz ustawienia cookie. więcej informacji

The cookie settings on this website are set to "allow cookies" to give you the best browsing experience possible. If you continue to use this website without changing your cookie settings or you click "Accept" below then you are consenting to this.

Zamknij