Parents First – jak sobie radzić w związku z gromadką dzieci?
Parents first. Najpierw rodzice. Później dzieci, rodzina, dom.W pierwszej kolejności uratuj siebie, żeby móc ratować innych.
I nie da się inaczej. Na dłuższą metę przedkładanie potrzeb wszystkich dookoła kończy się źle. Tak po prostu jest. Uczucie rodziców przeciążonych potrzebami dzieci usycha. Nie piszę „10 sprawdzonych sposobów na udany związek” bo takich nie ma. Czasem sama miłość nie wystarcza. Przychodzi codzienność, zmęczenie, marazm. Kiedy dzieci istotnie zasłaniają w związku to, co do tej pory było jego fundamentem: wspólny czas, czułość, romantyzm wydaje nam się, że to już nie to. I wtedy właśnie wchodzi prawdziwe życie. Nie kwiaty bez okazji i śniadanie do łóżka. Nie randki i motyle w brzuchu. Gaśniemy nie wiadomo kiedy. Czasem orientujemy się za późno. Kiedy więc zobaczyłam u Julii pojęcie Parents First pomyślałam: „nareszcie ktoś zaczyna mówić o tym głośno!”
Wygadać, wybrzmieć, wykrzyczeć
Uważam, że warto. Nie da się być dobrym rodzicem bez bycia złym rodzicem. Mam na myśli to, że wychowanie dziecka to ciągła nauka i myślę, że każdy z nas zdaje sobie sprawę z tego, że jako rodzic będzie popełniał błędy. Dążenie wciąż do doskonałości nie ma sensu. Człowiek nie jest doskonały, życie nie jest doskonałe, relacje nie są doskonałe i świat, do którego nasze dzieci dorastają też nie jest doskonały. Dlatego nie wzbraniam się od złości, niezadowolenia, krzyku i wyrażania emocji. Emocje wyrażać TRZEBA. Każdy na swój sposób z zachowaniem szacunku do innych. I tak, zdarza mi się krzyczeć, prawie codziennie kiedy mam gorszy czas. I tak, moje dzieci płaczą i krzyczą i wcale się tego nie wstydzę. Najważniejsze jest dla mnie to aby wiedziały, że tak można, tak się robi, to normalne i niezbędne nawet w rodzinie. Wolę żeby się wszyscy wykrzyczeli! Żeby wybrzmiało wszystko czego po cichu powiedzieć się nie da niż patrzeć na tłumione emocje. Ja pierwsza uwalniam swoje emocje, nie robię z naszej rodziny muzeum perfekcjonizmu, mam do tego prawo. Ty też.
Odpuścić
Złapałam się już nie raz na tym, że dążyłam do ideału. Chciałam być super mamą, zaangażowaną, z misją i pasją. Do tego pracowitą, ogarniającą dom i pracę JEDNOCZEŚNIE. Chciałam być specjalistką od wszystkiego. Okazuje się, że totalnie nie tędy droga. A dzisiaj chcę odpuścić, odetchnąć, pamiętać, że nic nie muszę. Wystarczę, że jestem, że towarzyszę, współpracuję. Dla mnie osobiście, do komfortu psychicznego potrzeba resetu. Nie umiem pracować na najwyższych obrotach cały czas. Powiedziałabym, że tylko czasem to umiem. Rodzice mają prawo odpuścić. Frytki na obiad, kurz na półkach, bajka zamiast zabawy, tańce przy piosenkach zamiast spaceru, odłożenie bajki na dobranoc na jutro, nieuprasowana koszulka… Masz do tego prawo. Płacz, niezadowolenie, strach, niepokój, krzyk, ucieczka… To też możesz, spróbuj.
Parents first, kiedy dzieci nie ma w domu
W naszym domu, na co dzień ciężko nam się nawet porozumieć przez 3 brzęczące wciąż maluchy. Czasem nie ma opcji złożyć jednego mądrze brzmiącego zdania a już nie ma mowy o spokojnej rozmowie, kiedy cały dom huczy. Zabawa jest przednia, do granic możliwości 🙂 Ale nie ma odpoczynku po pracy, są rodzicielskie wyzwania. Wyzwania przy trójce dzieci tak zróżnicowanymi wiekowo są spore. Dlatego czasem, niekiedy częściej organizujemy dzieciakom weekend u babci. Serio, są takie tygodnie, że tylko to nas ratuje. To właśnie wtedy powstają zdjęcia, wpisy i publikacje. Wtedy możemy nadgonić robotę ale i spokojnie pogadać, zaplanować, pomyśleć. To wtedy możemy też zająć się trochę sobą. To trochę ukradzione chwile, tak samo jak te, kiedy wyganiamy maluchy wcześniej spać ale bez tego nie wiem czy byśmy przetrwali.